20 sierpnia Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała akt oskarżenia przeciwko Arturowi K. Jak podaje TVN Warszawa, mężczyźnie postawiono zarzut podwójnego zabójstwa 35-letniej Moniki K. i jej 3-letniego synka Oscara poprzez uduszenie. Do zbrodni doszło 8 września 2018 roku w mieszkaniu kobiety w warszawskim Śródmieściu. Prokurator Mirosława Chyr przekazała, że zdaniem śledczych K. udusił Monikę K.i jej synka gołymi rękoma, a przestępstwo zostało popełnione w warunkach recydywy. Ciała znalazła matka kobiety. Artur K. sam oddał się w ręce policji.
Portal TVN Warszawa dotarł do szczegółów aktu oskarżenia i zeznań mężczyzny, który przyznał się do zabójstwa. - Tego dnia byłem "strasznie słaby duchowo", usłyszałem głos "zabij". To był głos szatana - miał zeznać K. w rozmowie ze śledczymi. Z opinii biegłych psychiatrów wynika jednak, że mężczyzna nie cierpi na żadną chorobę psychiczną, a w trakcie śledztwa manipulował otoczeniem. Nie przejawiał też żadnego poczucia winy.
- Cechuje go nieumiejętność odraczania zaspokojenia własnych potrzeb i nieliczenie się z dobrem innych ludzi - opisała prokurator Chyr w rozmowie z TVN Warszawa.
Arturowi K. grozi dożywocie. W chwili zabójstwa odsiadywał w zakładzie półotwartym wyrok 15 lat więzienia za morderstwo poprzedniej partnerki - 20-letniej Renaty, którą w 2004 roku pozbawił życia w taki sam sposób, jak Monikę K. i jej synka. Ze względu na dobre sprawowanie mężczyzna miał możliwość wychodzenia na jednodniowe przepustki - łącznie wyszedł 96 razy. Po zabójstwie w Służbie Więziennej wszczęto postępowanie wyjaśniające, ale nie wykazało ono nieprawidłowości. Mężczyzna wykorzystywał przepustki m.in. na udział w maratonach. Kończył też kursy i się uczył, wszystko wskazywało na to, że jego resocjalizacja postępuje. Złożył także wniosek o przedterminowe zwolnienie.
40-letni mężczyzna poznał Monikę K. przez internet i spotykał się z nią poza murami wiezienia. Kobieta nie wiedziała o jego kryminalnej przeszłości ani o tym, że odsiaduje wyrok zabójstwa - była przekonana, że pracuje jako blacharz samochodowy. Mężczyzna zrobił dobre wrażenie na jej rodzinie i zaledwie po trzech miesiącach oświadczył się kobiecie.. - Ani ja, ani córka nie wiedziałyśmy, że on siedział w więzieniu. Byłam w szoku - mówiła w rozmowie z "Uwagą" TVN matka ofiary. - Pytałam mamę, dlaczego ona tak wcześnie bierze ślub? Po trzech miesiącach? Sugerowałam, żeby poczekała. Mama na te słowa mówiła: „Dzieciaku, to jest dobry człowiek” - mówiła siostra Moniki K.