Marki. Mieszkańcy blokowali wycinkę dębu. "Wybiegliśmy w szlafrokach, faceci z piłami już zaczęli ciąć"

We wtorek rano mieszkańców ulicy Tęczowej w Markach obudziły dźwięki piły. Ścinany dąb rośnie przy ich posesjach od kilkudziesięciu lat. Postanowili interweniować. - Wybiegliśmy tak jak staliśmy, w szlafrokach, piżamach - opowiada pani Joanna, która wraz z sąsiadami wzięła udział w blokadzie.
Zobacz wideo

Do próby wycinki dębu doszło 9 lipca rano przy ulicy Tęczowej 1 w podwarszawskich Markach. Gdy na miejscu pojawili się mężczyźni z piłami, którzy chcieli ściąć drzewo, z okolicznych domów zaczęli wybiegać mieszkańcy. - Protestowaliśmy, bo nie zgadzamy się na wycinkę. Ja akurat robiłam kawę i zobaczyłam facetów z piłami. Już zaczęli ciąć, leciały zielone gałęzie - relacjonuje pani Joanna, która poinformowała nas o sytuacji. Jak dodaje, pień dębu ma prawie 3 metry obwodu. Drzewo mierzy 12 metrów, jest zazielenione i rosło w okolicy jeszcze zanim w pobliżu wybudowano bloki.

Marki. Mieszkańcy zablokowali wycinkę dębu. "Wybiegliśmy w szlafrokach"

Kobieta relacjonuje, że w ciągu kilku minut wokół drzewa zaczęło się zbierać coraz więcej sąsiadów. Wszyscy domagali się od ekipy ścinającej wyłączenia pił i natychmiastowego zaprzestania wycinki. 

Wybiegliśmy tak jak staliśmy, w szlafrokach, piżamach. Przekonywaliśmy, że się na to nie zgadzamy i pytaliśmy, kto na to wydał zgodę. W końcu pokazano nam dokument z decyzją urzędu o wycince, ale ostatecznie udało nam się ją zablokować. Panowie zdążyli obciąć piłami tylko gałęzie, ale nie wiemy co będzie dalej

- mówi. Jak dodaje, w zatrzymaniu wycinki pomógł im lokalny radny Przemysław Lis, który również mieszka w Markach. - Jest akurat w szpitalu, ale wykonał parę telefonów - mówi kobieta. 

Mieszkańcy Tęczowej opowiadają, że drzewo rośnie tuż obok posesji, na której w zeszłym roku ruszyła budowa nowego domu. Podejrzewają, że deweloperowi może nie podobać się, że w bezpośrednim pobliżu działki ma rosnąć drzewo (jego gałęzie wchodzą na posesję). Relacjonują, że już wcześniej dowiadywali się w ratuszu, czy los dębu jest bezpieczny, bo właścicielka działki jeszcze przed jej sprzedaniem czyniła starania, by pozbyć się drzewa. 

- Dąb stoi za płotem i nikomu nie przeszkadza, ale ja już w zeszłym roku dzwoniłam do urzędu miasta żeby się upewnić, że nic mu nie grozi. Pani mnie telefonicznie zapewniła, że dąb jest pod ochroną i nie mamy się czego bać - mówi pani Magda, jedna z mieszkanek okolicy. Jak dodaje, od jakiegoś czasu drzewo zaczęło z jednej strony usychać. Wciąż jest jednak zielone, a jej zdaniem - co potwierdzają też inni sąsiedzi - z pewnością nie wyschło w 40 procentach, jak twierdzą urzędnicy.

"Ludzie, którzy mieszkają tu od urodzenia, również pamiętają ten dąb"

Mieszkańcy są zadowoleni, że ich interwencja pomogła, ale nie składają broni, bo los dębu nie jest przesądzony - na razie ekipa ścinająca odjechała, ale wkrótce może wrócić.

- Gdyby nie to, że jest środek tygodnia, a ludzie są w pracy, to byłby tutaj jeszcze większy tłum tłum. Ja mieszkam tutaj 12 lat i odkąd pamiętam, dąb stał. Ludzie, którzy mieszkają tu od urodzenia, również opamiętają ten dąb. Nie możemy się zgodzić na tę wycinkę. Nie będziemy mieszkać w betonie - mówi jedna z kobiet.

W dokumencie wydanym przez starostwo, do którego dotarli mieszkańcy, czytamy, że oficjalnym powodem wydania decyzji o wycince dębu jest zły stan drzewa. Zwróciliśmy się do urzędu dzielnicy w Markach z prośbą o skomentowanie sytuacji i uzasadnienie wycinki drzewa.

Urząd: Dąb będzie poddany obserwacji

Grzegorz Kasprowicz, zastępca burmistrza Marek, w oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji podkreśla, że urząd miasta złożył wniosek o usunięcie dębu znajdującego się w pasie drogi przy ulicy Tęczowej z powodów bezpieczeństwa.

Naszą opinię podzielili pracownicy starostwa wołomińskiego, którzy dokonali oględzin. W uzasadnieniu m.in. napisali, że ilość suszu w koronie drzewa przekracza 40 proc., a na pniu widoczny jest rozległy ubytek kory i próchnica drewna

- zaznacza, dodając, że w decyzji starostwa wołomińskiego znalazł się zapis, że "drzewo zagraża bezpieczeństwu ludzi, mienia i w ocenie organu rozstrzygającego kwalifikuje się do usunięcia".

Jak podkreśla, Zakład Usług Komunalnych nie usunął na razie drzewa i dokonał jedynie "cięć pielęgnacyjnych".

Mimo tych działań część gałęzi znajduje się w bliskim sąsiedztwie budynku. Mając na uwadze bezpieczeństwo użytkowników drogi i sąsiednich nieruchomości drzewo będzie poddane obserwacji
Pragniemy dodać, że naszym celem jest ochrona lokalnego drzewostanu. Usunięcie drzew jest ostatecznością. Jeśli już musimy zdecydować się na taki krok, realizujemy działania kompensacyjne. W 2018 r. dokonaliśmy 168 nasadzeń  

- dodaje Kasprowicz. Zaznacza, że jeśli do wycinki by doszło, to miasto zostało zobowiązane do posadzenia minimum dwóch drzew o minimalnych obwodach pni 12 cm na wysokości 100 cm.

Więcej o: