W ubiegłą niedzielę policjanci z Białołęki zostali wezwani do jednego z pustostanów na terenie dzielnicy. Znajdował się tam ranny, 44-letni mężczyzna i jego o cztery lata starsza partnerka. Para zeznała, że podczas snu oboje zostali zaatakowani przez dwóch nieznanych sprawców. Podczas ataku napastników mężczyzna miał zostać dźgnięty w brzuch nożem.
Policjanci prosili mężczyznę i kobietę o podanie rysopisu domniemanych sprawców, ale ci nie byli w stanie sobie nic przypomnieć. Byli pod wpływem alkoholu - mężczyzna miał aż 5 promili w organizmie, a kobieta - 2,5 promila. On został przewieziony do szpitala, a ona - na izbę wytrzeźwień. W tym czasie oględziny na miejscu przeprowadził technik kryminalistyki. O sprawie zawiadomiono także prokuratora.
Gdy 48-letnia wytrzeźwiała, została przesłuchana. Funkcjonariusze relacjonują, że po długich dociekaniach ze strony rozmawiającej z nią policjantki przyznała w końcu, że to ona pchnęła nożem swojego partnera. Jak stwierdziła, do zdarzenia doszło podczas kłótni. 44-latek powiedział z kolei, że nie doniósł na kobietę na policję, bo chciał ją chronić. Gdy śledczy mieli już gotowy materiał dowodowy, doprowadzili 48-latkę do prokuratury. Tam przedstawiono jej zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała. Sąd uwzględnił wniosek prokuratora i zastosował wobec niej tymczasowy areszt na trzy miesiące. Teraz kobiecie grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności.