- Warszawiacy w olbrzymiej większości są przeciwni zmianom nazw ulic, przy których mieszkają - mówił Rafał Trzaskowski na środowej konferencji prasowej dotyczącej tzw. dekomunizacji ulic, którą w 2017 roku przeprowadził Zdzisław Sipiera, wojewoda mazowiecki z PiS. Trzaskowski podkreślał, w ostatnim czasie tabliczki z nazwami ulic sprzed dekomunizacji wróciły na swoje miejsce, bo Naczelny Sąd Administracyjny uznał decyzję o zmianie za bezprawną.
Prezydent Warszawy mówił, że przywrócenie poprzednich nazw ulic - na przykład Armii Ludowej zamiast Lecha Kaczyńskiego - była związana z wykonaniem decyzji sądu i "nie miała związku z nastawieniem do patronów tych ulic".
- Chcę jasno podkreślić, że zmiany nazw ulic były wprowadzone z pogwałceniem prawa, co zresztą udowodnił niezawisły sąd. Naszym obowiązkiem było przywrócić nazwy ulic do stanu poprzedniego - podkreślał prezydent Warszawy.
Trzaskowski stwierdził też, że jego zdaniem były prezydent Lech Kaczyński zasługuje na upamiętnienie w Warszawie, ale o konkretnych propozycjach w tej sprawie będzie można mówić dopiero po zakończeniu wyborów parlamentarnych.
- Ja uważam, że Lech Kaczyński zasługuje na upamiętnienie w Warszawie. Natomiast nie chcę podejmować decyzji w tej sprawie w ogniu kampanii wyborczej, która się właśnie zaczyna (do PE - red.) - mówił Trzaskowski.
Na pytania dziennikarzy, czy chciałby, żeby imieniem Lecha Kaczyńskiego została nazwana nowa ulica, czy też przemianowana miałaby zostać ulica już istniejąca, Trzaskowski odpowiadał wymijająco.
Zgłoszę swoją konkretną propozycję w tej sprawie po wyborach parlamentarnych. Zdaję sobie sprawę, że ktokolwiek zgłosi dziś inicjatywę w tej sprawie, to wywoła to walkę polityczną
Mam nadzieję, że jak emocje po wyborach opadną, to będziemy mogli spokojnie porozmawiać na ten temat
- mówił Trzaskowski.
Prezydent Warszawy poinformował też, że chciałby utrzymania nazw sześciu "zdekomunizowanych" ulic:
Poinformował, że przygotował w tej sprawie uchwałę, nad którą zagłosuje w najbliższym czasie Rada Warszawy.