Filip Pelc, radny dzielnicy Białołęka z Inicjatywy Mieszkańców Białołęki podzielił się na Facebooku pomysłem na na nowy obiekt sportowy w swojej dzielnicy.
Radny Pelc chce, aby na Białołęce powstała skocznia narciarska. Jak pisze, byłaby to skocznia z punktem K10 i miniigielitą. Dodaje, że zamierza zgłosić ten pomysł w ramach Budżetu Partycypacyjnego.
Jako dziecko marzyłem, żeby zostać skoczkiem narciarskim, ale nigdy nie miałem okazji sprawdzić swoich umiejętności
- pisze radny.
Dodaje, że pomysł nie jest tak nietypowy jak mogłoby się wydawać. Tłumaczy, że w wielu miejscach Polski (nie tylko w górach) takie skocznie już powstały.
Przypominamy też, że Warszawa miała już swoją skocznię narciarską. Skocznię z punktem konstrukcyjnym na 38 metrze otwarto w 1959 roku przy ul. Czerniowieckiej na Mokotowie. Wykorzystywano ją głównie do treningów, ale od czasu do czasu organizowano na niej również zawody dla młodzików. W 1989 roku zdecydowano o jej zamknięciu, bo pomimo jej dobrego stanu, nie przynosiła zysków. Kilkukrotnie próbowano ją odnowić i ponownie otworzyć, ale ostatecznie rozebrano ją na przełomie roku 2010 i 2011 po decyzji powiatowego inspektora nadzoru budowlanego.
Mieszkańcy Warszawy, którzy zobaczyli post Filipa Pelca, są podzieleni. Część uważa, że to świetny pomysł, a część - że strata pieniędzy. Pani Elżbieta pisze w komentarzu pod wpisem radnego, że znacznie lepiej byłoby zapewnić dzieciom górkę do zjeżdżania na sankach, a pan Mariusz dodaje, że mieszkańcy Bielan bardziej potrzebują odnowienia kortu tenisowego niż skoczni narciarskiej.
Co myślicie o pomyśle radnego? Uważacie, że w Warszawie potrzebna jest skocznia narciarska? Piszcie na listy_do_metrowarszawa@agora.pl.