Do zdarzenia doszło 15 stycznia 2016 roku. To wtedy niespełna trzyletni Mikołaj wyszedł bez opieki z prywatnego przedszkola Owieczka Asia w dzielnicy Ursynów. Chłopiec był jedynie w skarpetkach, spodniach i sweterku. Przeszedł około 200 metrów kamienisto-piaszczystą drogą w pobliżu ruchliwego skrzyżowania ulic Rosoła i Wąwozowej. Dostrzegła go jednak mieszkanka pobliskiego domu, która - również boso - wybiegła za chłopcem i zabrała go do siebie.
Jak informowała "Gazeta Wyborcza", kobieta miała odprowadzić chłopca do przedszkola i zapytać opiekunkę, czy nie zginęło im dziecko. Ta zaprzeczyła, po chwili jednak potwierdziła, że Mikołaj jest wychowankiem przedszkola. Wtedy zdenerwowana mieszkanka Ursynowa zabrała dziecko z powrotem i zawiadomiła policję o zdarzeniu.
Początkowo dyrektor placówki Krzysztof Olędzki twierdził, że kobieta porwała chłopca. Tak też sytuację przedstawił ojcu dziecka. Nie potwierdziły tego jednak ustalenia policji.
Od zdarzenia minęły trzy lata. TVN Warszawa poinformował w czwartek, że pod koniec stycznia Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała akt oskarżenia przeciwko Krzysztofowi O. - dyrektorowi placówki - oraz Sandrze D. - opiekunce grupy.
- Krzysztof O. naraził małoletniego pokrzywdzonego na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - powiedział Łukasz Łapczyński, rzecznik prokuratury dla TVN Warszawa. Dodał, że dyrektor wiedział, że pomieszczenia w przedszkolu były niewłaściwie zabezpieczone, a wyjście nienadzorowane. Według śledczych w placówce zatrudnionych było za mało opiekunów. W ten sposób dyrektor doprowadził do pozostawienia dzieci bez opieki i umożliwił trzylatkowi wyjście z przedszkola.
Takie same zarzuty usłyszała Sandra D., która zajmowała się grupą w chwili, kiedy Mikołaj opuścił placówkę.
Dlaczego wydanie aktu oskarżenia trwało aż trzy lata? Według Łukasza Łapczyńskiego tyle czasu zajęło wykonanie wszystkich działań, które pozwoliły ocenić sytuację oraz postawić zarzuty.
Żadne z oskarżonych nie przyznało się do winy.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie zaznaczył także, że z akt wyłączono do odrębnego dochodzenia materiały na temat innych osób związanych ze sprawą.