We wtorek około godziny 23 do jednego z mieszkań w warszawskim Wilanowie wezwana została policja. Gdy funkcjonariusze zjawili się na miejscu, zobaczyli przed blokiem 20-latka z raną podbródka.
Opowiedział policjantom, co się stało. Z jego wersji wynika, że razem z kolegą pojechał do mieszkania, w którym do niedawna mieszkał, aby zabrać z niego resztę swoich rzeczy. Zanim zdążył to jednak zrobić, na klatce schodowej powitał go były współlokator z bronią w ręce.
19-latek oddał strzał z pistoletu pneumatycznego w kierunku tułowia mężczyzny. Gdy zauważył, że siłę gumowego pocisku zamortyzowała kurtka, zaczął celować wyżej. Wtedy oddał strzał w podbródek 20-latka, ranił go i schował się w mieszkaniu.
Mężczyzna z pistoletem powiedział policjantom, że faktycznie strzelał, ale w obronie własnej. Mimo tłumaczeń został zatrzymany i przewieziony do aresztu, natomiast jego pneumatyczna broń została zabezpieczona jako dowód w sprawie. 19-latek już usłyszał zarzut narażania człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi mu za to do 3 lat więzienia.
Rana 20-latka nie była poważna. Chirurg założył pięć szwów i mężczyzna wrócił do domu. Hospitalizacja nie była konieczna.
Jaki był motyw 19-latka? Policja podejrzewa, że po prostu nie lubił swojego byłego współlokatora. "Prawdopodobnie nie tolerował swojego znajomego i miał do niego pretensje z czasu wspólnego mieszkania" - czytamy na stronie mokotowskiej policji.