Licealista, który zaklejał plakaty z martwymi płodami: Nawet przeciwnicy aborcji nie chcą na to patrzeć

Antyaborcyjne ciężarówki jeżdżą po Warszawie od wielu miesięcy. Ostatnio coraz częściej parkują przed stołecznymi szkołami. W piątek uczniowie liceum im. Prusa na Saskiej Kępie znaleźli na nią sposób. Udało nam się porozmawiać z jednym z uczniów szkoły.
Zobacz wideo

W piątek przed liceum im. Bolesława Prusa na Saskiej Kępie w Warszawie zaparkowała antyaborcyjna ciężarówka. Uczniowie nie chcieli patrzeć na drastyczne obrazy. Podczas długiej przerwy wyszli przed szkołę z klasówkami z matematyki, papierem toaletowym i taśmą klejącą. Poradzili sobie z krwawymi plakatami, zaklejając je. Akcja uczniów spotkała się z dużym entuzjazmem.

Licealista: Nawet przeciwnicy aborcji nie chcą na to patrzeć

Jeden z uczniów, który w piątek zaklejał antyaborcyjną ciężarówkę, opisuje w rozmowie z Metrowarszawa.pl, że stała przed szkołą od samego rana. Dodaje, że widać ją było z każdego okna szkoły. 

Dużo ludzi było przeciwnych temu, żeby stała przed naszą szkołą. To po prostu niemiły widok. W dodatku hasła i zdjęcia, które są na niej umieszczone, strasznie prowokują - tłumaczy. 

Jak opisuje, akcję zaangażowali się uczniowie z różnych klas - skrzyknęli się na facebookowej grupie szkoły i wyszli przed budynek na długiej przerwie. Gdy zaklejali ją klasówkami i papierem toaletowym, podeszła do nich obca kobieta. Pochwaliła inicjatywę i powiedziała, że chce pomóc - kupiła worki na śmierci, którymi mogli przykryć ciężarówkę. - Chcieliśmy wyrazić swój sprzeciw, ale i obśmiać to, co robią osoby, które jeżdżą tymi samochodami - dodaje. 

Licealista zwraca uwagę, że uczniowie coraz częściej dyskutują o antyaborcyjnych ciężarówkach, bo te ostatnio coraz częściej parkują przed ich szkołami. 

Często widzę, że nawet osoby, które są przeciwne aborcji, piszą, że nie chcą na to patrzeć. Pochwalają takie akcje jak nasza - mówi. 

Antyaborcyjna ciężarówka odjechała sprzed szkoły jeszcze tego samego dnia, w piątek wieczorem. Zanim jednak zniknęła, ktoś odsłonił plakaty. Licealista uważa, że byli to inni uczniowie szkoły, którzy zrobili to w akcie protestu na wcześniejszy manifest swoich kolegów. 

Antyaborcyjne ciężarówki i billboardy. Jak reagować?

Wystawianie na widok publiczny drastycznych zdjęć na antyaborcyjnych samochodach kwalifikuje się jako "zakłócanie spokoju, porządku publicznego, spoczynku nocnego albo wywołanie zgorszenia w miejscu publicznym" oraz jako umieszczanie w miejscu publicznym "nieprzyzwoitego ogłoszenia, napisu lub rysunku". Samo zgłoszenie sprawy na straż miejską nie wystarczy jednak, by służby podjęły interwencję.

Jakiś czas temu partia Razem rozpoczęła akcję "Z dala od szpitala", w ramach której politycy radzą, że najbardziej skuteczne może się okazać złożenie zawiadomienia o popełnieniu wykroczenia na policję. Należy do niego dołączyć zdjęcie oraz dokładną lokalizację, a w przypadku samochodu również daty i godziny, gdy ją zauważymy. Wzór zawiadomienia można znaleźć na stronie Partii Razem. Później należy dostarczyć je na komisariat - osobiście lub wysłać mailem. Organizatorzy akcji ostrzegają: policjanci mogą zapowiadać, że sprawa najprawdopodobniej zostanie umorzona. Piszą jednak, że nie należy się zniechęcać, a każde zgłoszenie musi zostać rozpatrzone. 

Więcej o: