Sprawa Macieja Dobrowolskiego była głośna m.in. dzięki akcji kibiców Legii-Warszawa #UwolnićMaćka. Fani warszawskiej drużyny w 2015 roku żądali uwolnienia swojego kolegi, który także jest "Legionistą". W sprawę zaangażowali się też sportowcy i gwiazdy.
Z aresztu Maciej Dobrowolski wyszedł jeszcze w tym samym roku.
Dobrowolski trafił do aresztu w 2012 roku. Jeden ze świadków koronnych, Marek H. "Hanior" zeznał wtedy, że Dobrowolski uczestniczył w przemycie narkotyków z Holandii - chodziło o kilkaset kilogramów marihuany. Miał być tłumaczem. Pomimo że prokuratura nie miała żadnych dowodów, mężczyzna trafił do aresztu. Co więcej, żaden z innych zatrzymanych nie potwierdził udziału Dobrowolskiego w przemycie. Prokuratura tłumaczyła jednak, że mężczyzna przebywa tam, aby nie utrudniać śledztwa.
Dobrowolski spędził w areszcie 40 długich miesięcy bez żadnego wyroku. Dopiero w 2015 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie zdecydował o jego zwolnieniu. Wzięto pod uwagę to, że oskarżony nigdy nie był karany i zgodzono się, aby występował w procesie z wolnej stopy.
Po wyjściu z aresztu Dobrowolski napisał książkę - #Uwolnić Maćka. Opowieść o 40 miesiącach życia, które ukradł mi system. Obecnie pracuje dla Legii - udziela się m.in. w Muzeum Legii.
Maciej Dobrowolski od samego początku sprawy mówił, że jest niewinny. Uważał, że system go zawiódł. Postanowił walczyć o odszkodowania.
W poniedziałek umieścił na swoim Twitterze pismo, które otrzymał od Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Razem ze swoimi prawnikami złożył tam wniosek o odszkodowanie za to, że spędził w areszcie 3 lata 4 miesiące bez worku. Jak pisze, sędziowie "wycenili" jego stracone lata na 7 570 złotych odszkodowania. To zadośćuczynienie za jego straty materialne i moralne.
Dobrowolski jest wściekły. "Nie przyjmuję tego!! To jest naplucie mi w twarz..." - napisał. Zapowiada, że będzie walczył dalej.