O sprawie poinformowała Komenda Stołeczna Policji. Matka dziecka usłyszała już zarzuty prokuratorskie. Grozi jej do 3 lat więzienia.
Do wypadku doszło kilku minut po godz. 23 w niedzielę. 37-letnia kobieta szła alejką między blokami mieszkalnymi w Wilanowie. W pewnym momencie natknęła się na 4-letniego chłopca. Na twarzy dziecka było dużo zadrapań, było wystraszone. Nie mówiło po polsku. Postanowiła wezwać pomoc. Podejrzewała, że chłopiec mógł wypaść z balkonu.
Jej podejrzenie okazało się prawdziwe. Policjantom udało się ustalić, z którego balkonu wypadł chłopiec. Drzwi do mieszkania otworzyła Koreanka, powiedziała, że szuka swojego synka.
Jak podaje policja, 4-latek to syn pary Koreańczyków. Ojciec często pracuje w delegacjach, a matka zajmuje się dzieckiem. Policjantom udało się również ustalić, co wydarzyło się w niedzielę. Okazało się, że chłopiec zasnął w swoim pokoju, a mama skorzystała z okazji i wyszła z domu. Poszła do sklepu po piwo i siadła na ławce, żeby je wypić. W między czasie chłopiec obudził się i przerażony zaczął szukać mamy. Wyszedł na balkon. Próbując ją znaleźć wychylił się za barierkę tak mocno, że wypadł. Na szczęście spadł na rosnące pod blokiem krzaki. Tylko to uratowało go przed poważnymi obrażeniami.
Gdy Koreanka wróciła do mieszkania, zauważyła, że jej syna nie ma w pokoju. Zanim podniosła alarm, do mieszkania zapukali policjanci.
Podczas badania trzeźwości okazało się, że kobieta ma ponad pół promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Policja zdecydowała, że matka nie jest w stanie zająć się dzieckiem. Chłopiec został przewieziony do szpitala, a Koreanka spędziła noc w policyjnej celi.
Po wytrzeźwieniu usłyszała zarzuty przestępstwa - narażenia zdrowia i życia dziecka na niebezpieczeństwo. Może jej za to grozić nawet trzy lata więzienia. O całej sprawie policjanci poinformowali również sąd rodzinny i nieletnich.