Do zatrzymania 32-latka doszło przy ulicy Grzybowskiej. Policjanci w jednym z mieszkań zorganizowali zasadzkę, w którą wpadł Jan G.
Emerytka ze Śródmieścia odebrała telefon od mężczyzny, który podawał się za policjanta i nakłaniał ją do pójścia do banku. Miała postępować według jego instrukcji i wypłacić 178 tysięcy złotych.
Kobieta zgłosiła sprawę na policję. Za radą funkcjonariuszy przygotowała kopertę z pociętymi ulotkami, które miały imitować pieniądze. Jednocześnie przez kilkadziesiąt minut prowadziła z oszustem rozmowę telefoniczną. Oszust przekonywał, że kobieta za wszelką cenę nie może przerwać połączenia. Na udostępnionym przez policję nagraniu słychać rozmowę oszusta i starszej kobiety.
- Trzeba już teraz grać na czas. Spokojnie, nie musimy się spieszyć, dobrze? Teraz telefonu już nie wyłączamy. Uśmiech na twarzy, nic się nie dzieje - mówił oszust.
Mężczyzna nalegał, żeby starsza kobieta pojechała do banku taksówką zamiast autobusem. Cały czas mówił, że przeprowadzana przez niego "operacja policyjna" wymaga cierpliwości.
- Czekamy jeszcze na jedno potwierdzenie od sądu. Pani Alicjo, jest pani gotowa? Telefon do torby i idziemy do banku - mówił.
Rozmowa pokrzywdzonej z oszustem przedłużała się. Kobieta zaczęła narzekać, że nie ma już siły i źle się czuje. - Dzięki pani działaniu my rozpracujemy kolejną osobę - przekonywał oszust.
Później prosił ją, żeby podeszła do okna swojego mieszkania i wyrzuciła reklamówkę z pieniędzmi. Ostatecznie polecił pokrzywdzonej, aby ta oczekiwała w swoim mieszkaniu na "policjanta", który przyjdzie odebrać gotówkę.
W mieszkaniu czekali już prawdziwi policjanci, którzy zatrzymali pełniącego rolę "odbieraka" Jana G. Prokuratura przedstawiła mężczyźnie zarzut usiłowania oszustwa. Grozi mu za to do ośmiu lat pozbawienia wolności.