Na ulicę wtargnął mężczyzna. Kierowca ledwo zdążył wyhamować. "Miałem serce w gardle" [WIDEO]

Kierowca autobusu 124 wykazał się niezwykłym refleksem. Podczas wieczornego kursu cudem uniknął tragedii. Na jezdnię wyszedł mężczyzna, w pewnym momencie się zatoczył i upadł tuż przed pojazdem.

Do zdarzenia doszło w poniedziałek wieczorem na warszawskich Włochach. Kierowca autobusu linii 124 ledwo uniknął tragedii. Całe zdarzenie nagrała kamera, a film został wysłany do autora bloga "Kierowca Autobusu MZA".

Włochy. Mężczyzna wtargnął na jezdnię

Kierowca autobusu miejskiego kilkanaście minut przed godz. 21 ruszył w trasę. Jechał z przystanku na Paluchu w kierunku P+R Aleja Krakowska. Jak sam opowiada nie jechał szybko - 40-50 km/h.

W okolicy przystanku Ogrody Działkowe na Skraju zauważył mężczyznę przechodzącego przez jezdnię. Miał dziwnie się zachowywać - machać rękami, jakby próbował zatrzymać pojazd. O tej porze było już bardzo ciemno, więc łatwo czegoś nie zauważyć. Kierowca od razu stał się bardziej czujny i zdjął nogę z gazu. Gdyby nie to, mogłoby dojść do tragedii. 

Na nagraniu widać, że mężczyzna stoi na środku jezdni i macha rękami. Gdy autobus się zbliża, próbuje uciec w lewą stronę. Traci jednak równowagę i upada już przed czołem autobusu. Całe szczęście kierowcy udało się wyhamować. 

Nacisnąłem pedał hamulca do oporu. Gdyby nie moja obserwacja i refleks, mogło dojść do tragedii - relacjonuje kierowca. - Serce miałem w gardle - dodaje.

Obserwacja, refleks, przewidywanie

Na tym historia się jednak nie skończyła. Kierowca opowiada, że od razu spytał pasażerów czy nikomu nic się nie stało, a później otworzył okno, żeby spytać mężczyznę leżącego na ulicy, czy wszystko w porządku. Zdaniem kierującego osoba, która wtargnęła na jezdnię mogła być pod wpływem alkoholu. 

Mówi, że mężczyzna wstał i chwiejny krokiem podszedł do drzwi kierowcy. Zaczął wymachiwać rękami grożąc kierowcy. Próbował wejść do środka. Na blisko siedem minut sparaliżował jazdę autobusu. "Bałem się, że jak ruszę to się zatoczy i wpadnie pod któreś z kół" - tłumaczy kierowca. 

Od razu poprosił o pomoc Centralę Ruchu, która wezwała na miejsce straż miejską. "Gdy mówiłem o zdarzeniu nie mogłem się wysłowić, bo byłem zbyt rozemocjonowany" - opowiada. Dodaje, że zanim zjawiła się straż miejska, mężczyzna się oddalił. 

Na koniec swojej wiadomości kierowca prosi wszystkich pasażerów o ostrożność. Mówi, że po wejściu do autobusu od razu należy kierować się do miejsc siedzących lub mocno trzymać się drążków - nie, jak większość osób, telefonów. Takie sytuacje pokazują, że nietrudno o nieszczęście. 

Obserwacja, refleks i przewidywanie. To jest podstawą bycia kierowcą - kończy.

Warszawiacy wpadają pod tramwaje z powodu smartfonów. Są jak zombie

Więcej o: