Grupa 300 pasażerów wciąż czeka na swój lot na Dominikanę na Lotnisku Chopina. O wielogodzinnym oczekiwaniu pasażerów na samolot do Punta Cany informowaliśmy wczoraj. Już wtedy turyści na znak protestu nie chcieli zejść z płyty lotniska. Ich samolot miał odlecieć dziś o godzinie 14. Przed 12 zostali poinformowani, że lot znowu został odwołany.
Problemy turystów zaczęły się w środę 15 sierpnia. Wówczas zostali poinformowani, że ich lot opóźni się.Zakwaterowano ich w hotelu i mieli stawić się na lotnisku w czwartek 16 sierpnia rano. Zajęli miejsca w samolocie, ale ten nie odleciał. Pasażerowie zostali poinformowani, że muszą opuścić samolot i czekać na dalsze komunikaty. Wówczas część z nich postanowiła zostać na płycie lotniska w ramach protestu. Interweniowała policja, a jedna osoba zasłabła.
Dziś pasażerowie zostali ponownie wezwani na lotnisko Chopina. Ich samolot na Dominikanę miał odlecieć o 14:00, ale po raz kolejny poinformowano ich, że nie wylecą.
- Dziś pasażerowie dostali nagłe wezwanie do stawienia się na lotnisku. Mieli wylecieć o 14, ale podczas odprawy bagażowej ponownie zaczęły się problemy. Najpierw doszło do awarii prądu, a potem dostali komunikat, że ich lot się nie odbędzie. Znowu są zmuszeni czekać - mówi nam Remi Kuliberda, założyciel i jeden z administratorów facebookowej grupy i portalu "Dominikana-Kopalnia wiedzy".
Przez cały czas trwania problemów turyści narzekali na brak komunikatów ze strony biura podróży TUI, które zajmowało się organizacją ich wycieczki na Dominikanę. O problemach z lotem informowali w mediach społecznościowych. Jak dodaje Remi Kuliberda, administracja grupy "Dominikana-Kopalnia wiedzy" do teraz informuje zdezorientowanych pasażerów o bieżącej sytuacji, bo na kontakt ani informacje ze strony biura podróży nie mogą liczyć.
- My sami musieliśmy dosłownie wydębiać jakiekolwiek informacje od TUI. W końcu po wielu telefonach przesłano nam oświadczenie z informacją, że za opóźnienie nie odpowiada TUI Poland, tylko przewoźnik TUI Netherlands.
Remi Kuliberda dodaje, że grupa kolejnych 300 Polaków od 3 dni nie może wrócić z Dominikany do Polski. Jak opisuje, ich sytuacja jest równie ciężka jak pasażerów z Warszawy.
- Nie mają żadnych informacji, kiedy będą mogli wrócić do Polski. To są ludzie, którym trzy dni temu pokończyły się urlopy w pracy. Zostawili w hotelikach dla zwierząt psy i koty, których nie mogą odebrać - mówi.
Jak dodaje, dodatkowo turyści znajdują się w obcym kraju, w którym koszty leczenia są bardzo drogie - Wraz z planowanym końcem pobytu pokończyło im się ubezpieczenie turystyczne, bez którego są narażeni na bardzo wysokie koszty leczenia na Dominikanie - mówi Kuliberda.
Kuliberda mówi, że osoby, które wykupiły indywidualne ubezpieczenia turystyczne mogą zwracać się do swoich ubezpieczycieli, którzy mogą pomóc im w zorganizowaniu indywidualnego powrotu.
W związku z ponownym odwołaniem lotu z Warszawy na Dominikanę, poprosiliśmy biuro prasowe TUI o zajęcie stanowisko w sprawie lotu OR 323 z Warszawy do Punta Cana. W przesłanym komunikacie czytamy, że TUI zdecydowało o odwołaniu rejsu.
W związku z wielogodzinnym opóźnieniem lotu z Warszawy do Punta Cana spowodowanym przyczyną techniczną samolotu Boeing 767-300, TUI zdecydowało o odwołaniu rejsu. Przepraszamy za utrudnienia. Pragniemy jednocześnie zapewnić, że Pasażerowie otrzymają zwrot pełnej kwoty zapłaconej za imprezę turystyczną oraz informację o przysługujących im prawach.
Oznacza to, że TUI ostatecznie odwołuje całą wycieczkę z Warszawy na Dominikanę. Pasażerowie, których samolot od trzech dni opóźniał się, nie wylecą na wakacje.
Zapytaliśmy też biuro podróży o los klientów, którzy od kilku dni czekają na lot z Dominikany do Polski.
"Jeśli chodzi klientów, którzy nie wrócili planowo do Polski, zostało zapewnione im zakwaterowanie wraz z wyżywieniem do czasu powrotu" - poinformowało TUI.