Grupa 300 pasażerów czeka na swój lot na Dominikanę już kolejny dzień na Lotnisku Chopina. Wczoraj osoby mające polecieć do Punta Cany zostały poinformowane, że przed wylotem muszą zostać w stolicy jeden dzień dłużej. Pasażerowie zostali zakwaterowani w hotelu i dzisiaj rano mieli stawić się na płycie lotniska. Wsiedli do samolotu, ale ten nie odleciał.
Dziś rano pasażerowie czekali przez godzinę w rozgrzanym od upału samolocie, a następnie zostali poproszeni o jego opuszczenie. Część z nich w ramach protestu nie chciała opuścić płyty lotniska. Doszło do interwencji policji, a jedna z pasażerek zasłabła.
Podróżujący na Dominikanę twierdzą, że nie mogli skontaktować się z biurem podróży TUI, które organizowało przelot. Nie uzyskali również informacji na temat przyczyn awarii. Pasażerowie relacjonowali problem ze startem samolotu w mediach społecznościowych. Biuro podróży TUI nie odpowiadało na ich pytania, ale wysłało oświadczenie do administratorów grupy na Facebooku "Dominikana-kopalnia wiedzy". W komunikacie czytamy, że przyczyną opóźnienia samolotu była awaria silnika. Poinformowano też, że pasażerowie, którzy nie chcą czekać na wznowienie lotu mogą zrezygnować z wycieczki i ubiegać się o zwrot środków.
Klienci TUI przebywający na Dominikanie informują, że nie maja informacji na temat swojego lotu powrotnego.
Poprosiliśmy polski oddział biura podróży o komentarz w sprawie opóźnienia. W przesłanym po angielsku komunikacie czytamy, że biuro podróży wciąż mierzy się z "niespodziewanymi problemami technicznymi" z boeingiem, który miał przetransportować turystów na Dominikanę.
Linia lotnicza TUIfly Netherlands przeprasza polskich pasażerów za opóźnienia i dodaje, że ich bezpieczeństwo jest najważniejsze. W komunikacie biura poinformowało również, że stara się rozwiązać problemy tak szybko jak to tylko możliwe.