Do zdarzenia na stacji Marymont doszło w poniedziałek 30 lipca. Podczas kontroli biletów jeden z pasażerów zepchnął pracownika ZTM-u na tory i zbiegł z miejsca zdarzenia. Ranny kontroler został przewieziony do szpitala. Nadkom. Elwira Kozłowska z komendy policji na Bielanach potwierdziła, że sprawca zajścia jest poszukiwany przez policję.
- Zabezpieczyliśmy już monitoring. Będziemy przesłuchiwać świadków i robić wszystko, żeby doprowadzić do zatrzymania sprawcy - mówiła.
Poniedziałkowe zdarzenie było niebezpieczne dla życia i zdrowia kontrolera. Mężczyzna ma złamany palec u ręki i rozcięcia skóry na głowie oraz przedramieniu. Mogło być znacznie gorzej - po upadku kontroler szczęśliwie nie dotknął trzeciej szyny, przez którą przepływa prąd.
Zniszczeniu uległo także urządzenie do kontroli biletów. Mężczyzna nie był w stanie wydostać się z torowiska o własnych siłach. Pomógł mu w tym drugi kontroler. Sprawca zajścia jest nadal poszukiwany przez policję. ZTM podaje, że widać go na nagraniu z monitoringu.
To jedna z wielu niebezpiecznych sytuacji, z którymi na co dzień mierzą się pracownicy ZTM-u. Zdarza się, że podczas próby sprawdzenia biletów pasażerowie biją, drapią i gryzą kontrolerów. "Kilka lat temu jeden z agresywnych gapowiczów zaatakował naszego pracownika i odgryzł mu część małżowiny usznej" - podaje ZTM. Kolejny został tak mocno pchnięty, że upadł i złamał biodro
Zarząd Transportu Miejskiego dodaje, że kontrolerzy biletów wykonują trudną i odpowiedzialną pracę. "Nie ma miejsca na agresję i przemoc w pojazdach i na przystankach stołecznego transportu publicznego" - apeluje. Akty agresji nie dotyczą jedynie kontrolerów, ale także motorniczych i kierowców.
Co jakiś czas organizowane są kampanie społeczne przybliżające pracę kontrolera. Podczas jednej z nich przedstawiono relację jednej z kontrolerek.
- Często, gdy wypisuję wezwanie do zapłaty za jazdę bez ważnego biletu pasażerowie zagadują – proszę być człowiekiem i mnie puścić. Automatycznie wtedy pytam – A kim ja według pani/pana jestem? – opowiada Karolina, jedna z kontrolerek biorących udział w kampanii. - I w tym tkwi największy problem – część pasażerów odbiera nam ludzkie cechy, ponieważ wtedy jest im łatwiej nas wyzywać, popchnąć, kopnąć – dodaje.