91-letniemu panu Karolowi zginęło 78 tys. złotych. Uważa, że okradli do ratownicy medyczni

Pan Karol miał 91-lata i jakiś czas temu wezwał na pomoc pogotowie ratunkowe. Przewrócił się w łazience. Na drugi dzień zorientował się, że zginęły jego życiowe oszczędności - 78 tys. złotych i tysiąc dolarów.

O sprawie poinformowano w materiale TVN "Uwaga!". Pan Karol powiedział dziennikarzom, że uważa, że padł ofiarą nieuczciwych ratowników medycznych. O rabowanie starszych ludzi podejrzanych jest trzech warszawskich ratowników medycznych. W sprawie prowadzone jest śledztwo. 

Ratownicy ukradli 78 tys. złotych?

Pan Karol był 91-letnim mieszkańcem Warszawy. Jakiś czas temu upadł w łazience - potłukł biodra i łokieć. Nie mógł się ruszać, ale udało mu się wezwać pomoc. Na miejscu zjawili się ratownicy medyczni. 

Podczas badania poproszono go o dowód osobisty. 91-latek nie mógł się poruszać, więc poprosił o pomoc jednego z sanitariuszy. Usłyszał, jak otwiera torbę i od razu powiedział mu, że to nie tam znajduje się dokument. W otwartej przez mężczyznę torbie znajdowały się całe oszczędności pana Karola - 78 tysięcy złotych i około tysiąca dolarów. 

Pan Karol został zabrany do szpitala, a następnie odwieziony z powrotem do domu. Po jakimś czasie zadzwonił domofon - okazało się, że to ratownicy medyczni. Powiedzieli, że zostawili w mieszkaniu glukometr i chcieliby go odzyskać. Pan Karol wpuścił mężczyzn do mieszkania. Podczas ich wizyty jeden z nich miał pilnować staruszka, drugi szukać. 

Kolejnego dnia okazało się, że pieniądze z torby zginęły. - Otwieram torbę, a tam nie ma portfela. Od razu pomyślałem, że oni mi zabrali - mówił pan Karol w rozmowie z "Uwaga!".

Ratownicy medyczni pod lupą

Sprawą zajęła się już stołeczna policja. Nadkom. Robert Szumiata, rzecznik prasowy śródmiejskiej policji mówi, że funkcjonariusze badają już podobną sprawę. 

- W momencie, kiedy była udzielana pomoc ginęły pieniądze, często dorobek całego życia - mówi Szumiata. 

Drugą okradzioną osobą ma być 80-letnia kobieta, której w bardzo podobnych okolicznościach zginęło 8 tysięcy złotych. 

Karol Bielski, dyrektor pogotowia w Warszawie, mówi, że jest zaskoczony sytuacją. Uważa, że jego pracownicy zajmują się ratowaniem ludzkich żyć i nie mają czasu na przeszukiwanie ich mieszkańców celu okradzenia ich. Dodaje, że takie jednostkowe zachowania źle rzutują na pracę innych ratowników medycznych, którzy codziennie wykonują bardzo ciężką i odpowiedzialną pracę. 

Trzej mężczyźni podejrzani o kradzież nie pracują już dla pogotowia. Nie przedłużono im umów. Zostali już również zwolnieni z aresztu. Obecnie przebywają na wolności i czekają na proces. Nie doczekał go niestety pan Karol, który zmarł jeszcze przed emisją materiału TVN.

Taksówkarze, którzy ratują życie. W Warszawie jest ich prawie 70

Więcej o: