Poszukiwania pytona tygrysiego trwają od 7 lipca. W pewnym do Konstancina-Jeziorny przyjechali strażacy z całej Polski. Kilkadziesiąt osób szukało węża. Wszystko na nic. W dalszym ciągu nie wiadomo, gdzie jest około 5-metrowy pyton tygrysi, który pozostawił wylinkę w okolicy miejscowości Gassy pod Warszawą.
Jak dowiedział się Fakt24, dwa dni temu na wysokości miejscowości Ciszyca w (również w okolicach Konstancina-Jeziorny), miał miejsce pościg za tajemniczym kształtem sunącym tuż pod wodą.
Pan Emil, motorowodniak, jak relacjonował w rozmowie z serwisem, nie spodziewał się, że pływając Wisłą natknie się na pytona. Ale gdy zobaczył coś przesuwającego się pod powierzchnią wody, zaczął mieć wątpliwości. Postanowił przyjrzeć się temu z bliska, gdy nagle tajemniczy kształt zmienił kierunek, w którym płynął.
Nagrał wideo, na którym widać, jak "to coś" sunie pod wodą. Wezwał również ratowników WOPR.
Adrian Bałtrukiewicz z piaseczyńskiego WOPR-u potwierdził, że ratownicy interweniowali w sprawie potencjalnego węża. - W końcu udało się złapać "pytona", który okazał się twardym konarem - informuje. Według serwisu, konar miał być oblepiony śmieciami.
Jak dodaje Bałtrukiewicz, na razie woprowcy przerwali poszukiwania gada ze względu na wysoki poziom wody w Wiśle. Gdy poziom się obniży, wznowią poszukiwania. - Mają one sens, bo chodzi o ludzkie bezpieczeństwo - przekonuje Bałtrukiewicz.
Dementuje również doniesienia autorstwa detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, który również włączył się w poszukiwania pytona tygrysiego, jakoby wąż miał się przemieścić z nurtem Wisły do... Torunia. - Nie ma takiej możliwości. Najprawdopodobniej wciąż jest w okolicach Konstancina-Jeziorny, tam gdzie została znaleziona wylinka - przekonuje.