Do zatruć salmonellą doszło w Green Caffe Nero doszło pod koniec maja tego roku. Początkowo o zatruciach serwowanymi przez kawiarnię ciastkami informowali pojedynczy klienci. Ostatecznie zgłoszono 162 przypadki zachorowań, a 49 klientów kawiarni przebywało w szpitalach. Sanepid oszacował, że narażonych na zatrucie było 7 tys. osób.
Portal money.pl dotarł do pani Anny, jednej z poszkodowanych. W sprawie odszkodowania kontaktowała się z nią bezpośrednio firma ubezpieczeniowa. W związku z zatruciem kobieta przebywała w szpitalu. Była zmuszona zrezygnować z zagranicznej wycieczki, na którą miała się wybrać - przepadły bilety lotnicze. Kobieta była na zwolnieniu lekarskim i w tym czasie nie otrzymywała pensji w pełnej wysokości.
Kobieta twierdzi, że początkowo mówiono jej o wypłacie rzędu nawet 20 tys. zł. Ostatecznie na jej koncie pojawiło się 1,8 tys. zł. 300 złotych z tej kwoty stanowi rekompensatę za przejazdy taksówką do szpitala i leczenia. Pozostałe 1,5 tys. zł to zadośćuczynienie. Kobieta nie jest usatysfakcjonowana przyznaną kwotą i zapowiada, że będzie szukała pomocy prawnej w nadziei na uzyskanie wyższej rekompensaty za zatrucie.
Udało nam się skontaktować z dwiema innymi poszkodowanymi osobami. W imieniu pani Marzeny z Wrocławia, która zatruła się ciastem bezowym w Green Caffe Nero, wypowiadał się jej mąż, pan Albert. - Dwa dni temu otrzymaliśmy informację, że otrzymamy 1200 zł rekompensaty za straty moralne i niecałe 100 zł za leki - mówi pan Albert. Jak dodaje, nie jest zadowolony z takiego rozwiązania. - Moja żona ma działalność gospodarczą, nie wzięła chorobowego, ponieważ na początku wydawało nam się, że to jakaś jelitówka. W końcu moja żona wylądowała w szpitalu. Łącznie nie pracowała 13 dni roboczych - opowiada pan Albert.
W tym czasie cała rodzina miała jeszcze wyjechać na krótki urlop. - Mieliśmy wykupione wczasy, w końcu pojechałem sam z córką. Myśleliśmy, że żona dojedzie, ale niestety, nie dała rady - opowiada. Pan Albert mówi, że firma ubezpieczeniowa nie pokrywa kosztów związanych z nieobecnością w pracy.
- Moja żona płaci ZUS w wysokości 1270 zł miesięcznie, a otrzymała zwrot za dni, w których nie pracowała w wysokości 270 zł - opowiada pan Albert. Jak dodaje, gdy składał wniosek o odszkodowanie, wszystko musiał udokumentować. - W tym czasie, kiedy się to wszystko działo, nie myślałem o tym, żeby zachować wszystkie rachunki, więc było to naprawdę utrudnione - mówi. Jak dodaje, nie jest zadowolony z kwoty, którą żona ma otrzymać. - Byłoby uczciwie, jakby żona otrzymała 2 tys. zł - przekonuje.
Zadowolona z odszkodowania jest za to Pamela, licealistka z Białej Podlaskiej, która uczy się w Warszawie. Zatruła się ciastem zielony mech w Green Caffe Nero, po trzech dniach od zatrucia na pięć dni trafiła do szpitala. Przez chorobę miała problemy w szkole i... nie mogła podejść do egzaminu na prawo jazdy.
- Musiałam przełożyć już opłacony egzamin. Został tydzień do zakończeniem roku szkolnego, miałam kilka zagrożeń. W tygodniu, w którym zachorowałam, miałam poprawiać oceny, nie mogłam tego zrobić. Groziło mi niezdanie do następnej klasy. Po chorobie miałam pięć dni na wszystkie poprawki - opowiada Pamela.
Pamela mówi, że na początku osoba reprezentująca Green Caffe Nero wspominała, że może ona otrzymać odszkodowanie w wysokości 4 tysięcy zł. - Właśnie taką kwotę podałam. Ale zaproponowali mi 2 tysiące zł. Gdy powiedziałam, że przepadł mi egzamin na prawo jazdy, podnieśli kwotę do 3 tys. zł - opowiada.
Zwróciliśmy się do Green Caffe Nero z prośbą o skomentowanie procesu przyznawania odszkodowań, ich wysokości i podejścia Green Caffe Nero do tej sprawy. Agata Milewska, brand manager Green Caffe Nero, potwierdza, że w gestii poszkodowanych było przedstawienie wymaganych dokumentów: potwierdzenia badań i wizyt lekarskich, rachunków czy faktur, które pozwolą na zwrócenie poniesionych kosztów.
Ponieważ, jak mówi, wśród poszkodowanych nie ma dwóch takich samych sytuacji, firma ubezpieczeniowa zapewnia, że do każdej zgłoszonej sprawy podchodzi indywidualnie. - Nasi przedstawiciele kontaktują się z osobami, które wyraziły na to zgodę, rozmawiają o ich oczekiwaniach w stosunku do firmy ubezpieczeniowej i z takim komunikatem wracają do naszego ubezpieczyciela - mówi Milewska.
Jak informuje, pierwsze szkody zostały zarejestrowane już 12 czerwca. Od tego momentu prowadzone są rozmowy między poszkodowanymi, a firmą ubezpieczeniową. - Polskie prawo zobowiązuje firmę ubezpieczeniową do wypłacenia odszkodowania w terminie 30 dni od dnia zgłoszenia szkody, nawet w przypadku niezakończenia procesu negocjacji. Oznacza to, że ubezpieczyciel rozpoczął proces wypłat 12 lipca - wyjaśnia.
Milewska, jak przekonuje, zdaje sobie sprawę, że w niektórych przypadkach kwoty te są niższe od oczekiwań poszkodowanego. - Ale nie traktujemy ich jako ostatecznej wypłaty, tylko jako spełnienie obowiązku ustawowego - przekonuje. - Część poszkodowanych, dla których wypłaty nie były na tym etapie satysfakcjonujące, poprosiła nas o prowadzenie dalszych rozmów, co też robimy - dodaje.
Jak podsumowuje, ze względu na długość i skomplikowanie tego procesu trudno jest w tej chwili przewidzieć, jaka będzie łączna kwota odszkodowań, a podawanie konkretnych kwot byłoby przedwczesne.
Jesteś poszkodowanym klientem Green Caffe Nero i chciałbyś podzielić się swoimi doświadczeniami? Pisz do nas na adres: listy_do_metrowarszawa@agora.pl.