To była jedna z najdziwniejszych spraw prowadzonych przez Komisję Weryfikacyjną.
W poniedziałek Patryk Jaki ogłosił, że decyzja zwrotowa gruntu przy dawnej Królewskiej 39 została wydana "z naruszeniem przepisów prawa" oraz, że w trakcie urzędniczego postępowania, nikt nie ustalił czy "pierwotni właściciele nieruchomości byli w posiadaniu wskazanego gruntu".
Grunt przejął syn Macieja M., znanego biznesmena i kupca roszczeń. W trakcie batalii o działkę, decyzję zwrotową wydano między innymi dzięki dokumentacji, którą syn Macieja M. nabył od adwokata Stevena Bartletta, obywatela wyspy Saint Kitts and Nevis. Za transakcję Polak zapłacił jedynie 100 tysięcy złotych, choć grunt może być wart nawet sześć milionów złotych.
Kurator z Karaibów miał reprezentować spadkobierców Królewskiej 39. Zgodnie z ówczesnym prawem to wystarczyło, aby przejść grunt.
Skąd kurator z Karaibów? Tego do dzisiaj nie ustalono. W 2015 roku sprawę bardzo szczegółowo opisywała "Gazeta Wyborcza". Wtedy mecenas Andrzej Muszyński, reprezentujący Macieja M. i jego syna przyznał, że kuratora z Karaibów nigdy nie poznał. Dokumenty w sprawie miał dostać pocztą.
- Moi klienci dali kontakt do mnie różnym organizacjom zajmującym się odzyskiwaniem mienia żydowskiego. Z Izraela, z USA, także z Nevis. Dlaczego działa akurat tam - nie wiem, może ze względów podatkowych - mówił wtedy w reportażu mecenas Muszyński.
W marcu tego roku do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko siedmiu osobom związanym z reprywatyzacją działki przy Królewskiej 39.