Ogród pełen zieleni. Atmosferę umila śpiew ptaków. Beztroskie chwile przerywa nagle dźwięk ostrego rosyjskiego... techno. Tak postanowili walczyć z restauracją na Żoliborzu jej sąsiedzi zza płotu. Twierdzą, że jest tam za głośno.
Informację jako pierwszy podał serwis Polsatnews.pl. Niezadowoleni mieszkańcy mówią, że wraz z rozkręcaniem się gastronomicznego interesu w DOM-u, zaczęło się tam robić coraz głośniej. Przekonują, że imprezy trwały nawet do późnych godzin nocnych, a na miejscu wielokrotnie interweniowała policja. Mimo że restauracja jest otwarta do 22, to zdaniem sąsiadów, muzykę było czasem słychać nawet do 3 w nocy.
Knajpy na wiosnę DOM/ Facebook.com
Udało nam się skontaktować z współwłaścicielką restauracji, Beatą Boratyn, która twierdzi, że problem dotyczy dwóch rodzin. Przesłała nam wideo nakręcone przez nią w niedzielę 3 czerwca około godziny 16. Słychać na nim głośną muzykę - rzeczone techno w wersji rosyjskiej dobiegające z jednego z sąsiadujących z lokalem domów. Jest środek dnia, w lokalu zaledwie kilka stolików jest zajętych.
Beata Boratyn przekonuje, że za nękanie muzyką odpowiada jedna z rodzin. Problem miał się zacząć w kwietniu tego roku. Sąsiedzi mają puszczać "rąbankę" przede wszystkim w weekendy - w piątki wieczorem i w soboty, bo to wtedy zbiera się w restauracji najwięcej gości.
- Podejrzewamy, że w tym czasie wychodzą z domu. Bo słuchanie przez kilka godzin tego jazgotu naprawdę jest ciężkie - mówi Boratyn. Muzyka, jak opowiada, jest udręką nie tylko dla właścicieli DOM-u i ich gości, ale również osób mieszkających w okolicy oraz użytkowników okolicznego placu zabaw.
Boratyn przyznaje, że sąsiedzi zgłaszali problem z hałasem dochodzącym z restauracji. Współwłaścicielka przekonuje jednak, że na wszystkie zażalenia starała się odpowiedzieć.
- Jesteśmy małym, rodzinnym biznesem. Nie klubem, ale restauracją, w której stołują się przede wszystkim żoliborzanie, nasi stali klienci. Nigdy nie odbywały się u nas imprezy do późnych godzin nocnych. W związku z zażaleniami sąsiadów zrezygnowaliśmy z imprez grupowych, nie ma u nas wieczorów panieńskich, wesel, przychodzą po prostu osoby, które chcą zjeść obiad, rodzice z dziećmi. Jeżeli po 22 są jeszcze u nas goście, zapraszamy ich zawsze do środka, a wtedy zamykamy okna i drzwi i naprawdę z zewnątrz nic nie słychać - opowiada Boratyn.
Jak mówi, wybudowali dwumetrowy płot, który miał jeszcze bardziej zniwelować hałas. - Byliśmy nawet na tarasie u sąsiadów, żeby przekonać się na własnej skórze, w czym jest problem. Okazało się, że przeszkadza im brzęk sztućców. Wystarczyło jednak zamknąć okno do kuchni, żeby problem rozwiązać - opowiada Boratyn.
Sąsiedzi, jak mówi, zwracali się również z prośbą do właścicieli lokalu, aby ci przenieśli ogródek na drugą stronę. - Na razie nie możemy jednak tego zrobić, bo to nie od nas zależy. Właściciel terenu nie chce na ten moment wyrazić zgody na dzierżawę terenu - wyjaśnia. Współwłaścicielka podejrzewa, że sąsiad puszcza techno, bo chce się w ogóle pozbyć restauracji. Sprzedaje swój dom i najwyraźniej lokal mu to utrudnia.
Boratyn obawia się, że z powodu głośnej muzyki, którą puszczają sąsiedzi, goście przestaną przychodzić do restauracji. - Nasz biznes wisi na włosku - mówi.
Współwłaścicielka przekonuje, że próbowała łagodzić sprawę i rozmawiać z obiema rodzinami. W tej chwili, jak mówi, sąsiedzi nie reagują już na próby kontaktu. - Złożyliśmy więc zawiadomienie na policję i prawdopodobnie będziemy dochodzić naszych praw w sądzie - stwierdza Boratyn.
Restauracja DOM cieszy się dużą sympatią u warszawiaków. "Nie możemy sobie wyobrazić tego wszystkiego, o co oskarża sąsiad to miejsce" - czytamy na stronie twórców fan page'a Żoliborz Oficerski.
Jedna ze stałych klientek, Milena, która stołuje się co jakiś czas w lokalu, na własnej skórze poczuła "efekt rosyjskiego techno". - Spotkało mnie to dwukrotnie, w weekend. Cały dzień nawalanka. W południe w niedzielę - techno, kolacja z rodzicami - techno. Do DOM-u przychodzą rodziny z dziećmi, osoby starsze, nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tam robił głośne imprezy - opowiada.
Jak podejrzewa Milena, inicjatorem akcji "techno" jest jeden sąsiad, który jej zdaniem nie nęka tylko właścicieli lokalu, ale mieszkańców całej okolicy. - "Techniawę" słychać aż do ulicy Mickiewicza - przekonuje.
Jak opowiada Boratyn, rzeczony sąsiad miał zacząć nękać restaurację od włączania kosiarki spalinowej. - Na 6-8 godzin przystawiali nam do płotu i zostawiali samą sobie. Później były jakieś nawozy o dziwnych zapachach rozrzucane nam pod restaurację. A teraz techno - mówi.
Jeden z sąsiadów przekonuje, że problem nie dotyczy tylko dwóch rodzin, ale przynajmniej czterech. W rozmowie z Metrowarszawa.pl podkreśla, że już kiedy restauracja się otwierała, nie było im to na rękę, ale zgodzili się na małą działalność. Niewielka restauracja zaczęła się jednak szybko rozwijać. - Nie zgodziliśmy się na to, żadne nasze prośby nie zostały wysłuchane - np. o przeniesienie ogródka na drugą stronę budynku - żali się pan Maciej, który prosi o zachowanie anonimowości.
Jak dodaje, rozmowy z właścicielami nie przyniosły żadnego skutku. W przeciwieństwie do... techno. - Nie jestem z siebie dumny, że to robię, ale proszę mi uwierzyć, tylko to działa - podkreśla pan Maciej.
Policja potwierdza, że dochodziło do interwencji funkcjonariuszy w restauracji DOM na Żoliborzu, ale również u sąsiadów puszczających głośną muzykę.
- W tej sprawie prowadzone są dwa postępowania, w przypadku jednego zawiadamiającym jest właściciel restauracji, w przypadku drugiego - sąsiad - wyjaśnia Elwira Kozłowska, rzeczniczka komendy na Żoliborzu. Jak dodaje, spór rozstrzygać będzie sąd.
Co sądzisz na ten temat? Napisz do nas: listy_do_metrowarszawa@agora.pl