Bloger opublikował zdjęcie bentleya na znaku zakazu. "Stary, to tylko przepis drogowy"

Na ulicy Brackiej tuż pod znakiem zakazu parkowania zatrzymał się bentley. Zauważył to warszawski bloger i opublikował zdjęcie na Facebooku. Pod zdjęciem wywiązała się dyskusja, w którą włączył się sam właściciel auta.

Artur Kurasiński, bloger technologiczny, opublikował na swoim profilu na Facebooku zdjęcie nieprawidłowo zaparkowanego samochodu na ul. Brackiej. Auto stało na rogu ulicy, tak że znacznie ogranicza zarówno widoczność, jak i ruch. Co więcej, wyraźnie widać, że stoi tuż obok znaku zakazu parkowania. 

Plac Pięciu Rogów - stołeczny parking?

Artur Kurasiński mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl, że jest wyczulony na nieprawidłowo zaparkowane samochody. Zwłaszcza, gdy dotyczy to okolicy placu Pięciu Rogów. To plac, na którym spotykają się aż cztery ulice i codziennie przejeżdżają tamtędy tysiące samochodów.

Niedługo ma się to zmienić i ruch samochodowy na placu zostanie znacznie ograniczony, ale póki co, Kurasiński codziennie spotyka tam nieprawidłowo zaparkowane auta. 

Z roku na rok widzę coraz większą falę samochodów, które zalewają centrum Warszawy. Kierowcy parkują wszędzie. Nie zważają na zakazy ani bezpieczeństwo innych, a argumenty, które podają, wołają o pomstę do nieba - mówi Artur Kurasiński w rozmowie z Metrowarszawa.pl.

"To mój samochód"

Pod zdjęciem, na profilu Artura Kurasińskiego wywiązała się niesamowicie długa dyskusja, w której wziął udział... sam właściciel nieprawidłowo zaparkowanego samochodu. 

Artur, to mój samochód - napisał pan Mateusz. 

Zdaniem właściciela samochodu Kurasiński zrobił aferę z niczego. Wytłumaczył, że musiał zaparkować tam samochód, ponieważ nigdzie indziej nie było miejsca - obok trwa remont, a plac był pełny samochodów - a on śpieszył się na warsztaty z rozwoju duchowego i seksualności. Dodaje również, że ustalił ze stróżem terenu, że może w tym miejscu zaparkować.

Przykro mi, ale przestrzegania znaków (stoisz na zakręcie, utrudniasz ruch) nie negocjuje się ze stróżem - odpisał Artur Kurasiński.

I dodał, że sprawa została zgłoszona na straży miejskiej. 

"Gość z bentleya"

Na tym jednak dyskusja się nie zakończyła. Zdaniem nieprawidłowo parkującego pana Mateusza cała afera nie dotyczy tego, że złamał przepisy, a tego, że jeździ drogim samochodem - bentleyem. Pisze, że gdyby w tym miejscu stał tańszy, gorszy samochód, nikt nie zwróciłby na to uwagi. 

Codziennie ktoś próbuje udowodnić "gościowi z bentleya", że jest od niego lepszy. Skoro nie potrafi zarobić i wydać 1,1 mln [złotych] na samochód, to chociaż może poczuć się lepiej dzwoniąc do straży miejskiej - pisze pan Mateusz.

Dodaje, że złamał przepisy nie dlatego, że jeździ bentleyem, "ale dlatego, że ceni swój czas i ma dużo spokoju". Zaznacza również, że w obliczu wojny w Syrii, to, że złamał przepisy nie ma żadnego znaczenia. "Stary, to tylko przepis drogowy" - zwraca się do Artura Kurasińskiego.

Marka nie ma znaczenia

Osoby, które śledzą profil Artura Kurasińskiego szybko wytłumaczyły panu Mateuszowi, że marka samochodu nie ma tutaj najmniejszego znaczenia. 

Gdybyś przejrzał profil Artura to zauważyłby, że ok 70 proc. postów to, zdjęcia aut, które stoją tam, gdzie nie powinny. Marka samochodu kompletnie nie gra roli. Uwierz - pisał pan Tomasz jako jeden z wielu. 

Dopiero te argumenty przekonały właściciela samochodu, że post nie jest polowaniem na "gościa z bentleya". Pan Mateusz przeprosił za swoje posty i napisał, że wyjaśnił sprawę z Arturem Kurasińskim. Bloger przeprosiny przyjął, ale zdjęcia nie zamierza usuwać.

Uważa, że warszawiacy muszą nauczyć się w końcu, że zakazy parkowania to nie sugestia. 

Gdyby musiała wjechać tam straż pożarna, mogłoby dojść do tragedii - mówi Artur Kurasiński. 

O komentarz poprosiliśmy również właściciela nieprawidłowo zaparkowanego bentleya. Poinformował nas, że nie chce już angażować się w tę sprawę. 

Jesteś świadkiem nietypowego lub absurdalnego wydarzenia w Warszawie lub jej okolicy? Napisz do nas na listy_do_metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku. 

Jak jeżdżę po Warszawie, to...