Tylko w maju 2018 zapaliło się aż dziewięć pustych budynków znajdujących się na warszawskiej Pradze-Północ. Czasem ogień wybuchał w środku, czasem płonęły śmieci przy budynku. W sprawie kilku pożarów policja prowadzi dochodzenia.
Tak duża częstotliwość wzbudziła czujność mieszkańców.
W połowie maja grupa mieszkańców Pragi-Północ wyszła na ulice z transparentami. "Stop pożarom", "Brońmy naszej dzielnicy", "Nie dla zysku", "Dość bezprawia deweloperów" - głosiły hasła na tablicach.
Jakub Żaczek z Komitetu Obrony Praw Lokatorów był jednym z inicjatorów protestu oraz jego uczestnikiem. Mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl, że idea protestu jest prosta - to reakcja na serię pożarów kamienic na Pradze-Północ.
- Mamy poczucie, że władze dzielnicy nie wykonują odpowiednich działań, aby temu zapobiec - mówi działacz Komitetu.
Prażanie żądają przede wszystkim zabezpieczenia budynków. Protestujący zwracają uwagę na to, że pustostany, które stoją na Pradze-Północ bardzo często są zaniedbywane - nie prowadzone są tam inspekcje, nie ma odpowiednich zabezpieczeń przeciwpożarowych...
W ostatnich tygodniach wiele emocji wzbudził pożar kamienicy przy ul. Okrzei.
Pod koniec kwietnia stołeczni strażacy dostali zgłoszenie o tym, że pali się pustostan przy ul. Okrzei na Pradze-Północ. Na miejscu zjawiło się aż dziewięć zastępów straży, które walczyły z ogniem przez prawie siedem godzin. Początkowo nie mogli znaleźć zarzewia ognia, później okazało się, że zaprószono go na poddaszu budynku.
Nie był to odosobniony przypadek. Od początku roku pożar trzeba było gasić w aż 17 pustych, niezamieszanych kamienicach na Pradze-Północ.
Pożary na Pradze-Północ Fot. Metrowarszawa.pl
Jakub Żaczek zwraca uwagę na to, że podobne pożary zdarzały się już kilka lat temu. Wtedy mieszkańcy również wyszli na ulice i demonstrowali.
W 2010 i 2011 roku na Pradze-Północ faktycznie doszło do serii zaprószeń ognia w pustostanach. W tamtym czasie strażacy musieli interweniować m.in. w kamienicach przy Targowej, Jagiellońskiej, Zamoyskiego, Sierakowskiego czy Kłopotowskiego.
Lokatorzy okolicznych bloków wtedy również postanowili działać - stworzyli patrole obywatelskie, które kontrolowały praskie pustostany.
- Podczas tych obchodów wykryto wiele nieprawidłowości dotyczących zabezpieczania budynków. Często nie było kłódek, zamki były wyłamane, szyby wybite... To ułatwiało podpalaczom dostanie się do środka - mówi Jakub Żaczek.
Dodaje, że w 2011 roku nacisk ze strony lokatorów przyniósł skutki. Część z kamienic została odpowiednio zabezpieczona przez urzędników i pożary ustały. Niestety teraz problem powrócił. - Kilka lat temu nam się jednak udało, więc mamy nadzieję, że i tym razem to ukrócimy - mówi działacz Komitetu.
Rzecznik dzielnicy Praga-Północ Karol Szyszko mówi, że zarzuty dotyczące nieodpowiedniego zabezpieczenia niezamieszkanych kamienic są bezpodstawne.
- Prześwity bramowe i okna na niższych piętrach są zamurowane. Wszystkie kamienice są również objęte zbiorowym ubezpieczeniem, co wymaga bieżącego nadzoru nad budynkami i sprawdzania ich stanu technicznego - wylicza rzecznik dzielnicy.
Dodaje jednak, że mimo to, nie zawsze udaje się uchronić od nieszczęścia.
- Praktyka pokazuje jednak, że nawet najlepsze zabezpieczenia nie powstrzymają osoby chcącej wyrządzić szkodę np. wzniecić pożar - kończy Szyszko.
Zaznacza jednak, że podjęto już działania, które mają zapewnić dodatkowe zabezpieczenie. Na wytypowanych przez dzielnicę miejscach będą pojawiały się m.in. umundurowane i nieoznakowane patrole policji i straży miejskiej.
Częstotliwość pożarów budzi pewne podejrzenia. Część mieszkańców uważa, że nie są one przypadkowe. Podejrzewają, że ogień pojawiający się w pustostanach na Pradze-Północ to tzw. "wypalanie kamienic". Chodzi o umyślne podkładanie ognia w niszczejących budynkach w celu późniejszego rozebrania ich i stworzenia w tym miejscu nowej, tańszej w eksploatacji inwestycji.
Zwolennikiem tej teorii jest również Jakub Żaczek. - Nie wierzę w przypadki. Podejrzewam, że pożary mogą mieć związek z tzw. dzikim rynkiem deweloperskim i ktoś na tym zyskuje - mówi.
Dodaje, że mieszkańcy Pragi-Północ już od jakiegoś czasu obserwują, jak przejmowane przez deweloperów niszczejące, ale zabytkowe, kamienice płoną. - Tak było m.in. z budynkiem na ul. Krowiej - mówi Żaczek.
Kamienica przy ul. Krowiej spłonęła w 2003 roku. Przez wiele lat wyglądała jak rudera. W 2010 roku spółka, która była jej ówczesnym właścicielem, otrzymała zgodę na wzniesienie na jej miejscu budynku usługowo-mieszkalnego. Postawiono tylko jeden warunek: należy zachować oryginalną elewację. Decyzja ta nie spodobała się jednak spółce. Inwestor długo walczył o jej uchylenie, ale jego starania się nie powiodły.
Gdy w 2012 roku rozpoczęły się prace na ul. Krowiej, miłośnicy dawnej architektury i zabytków mieli poczucie, że wygrali. Do czasu... Po ukończeniu prac okazało się, że inwestor zamiast zachować oryginalną fasadę, stworzył jej rekonstrukcję. Całość to natomiast hybryda nowego i dawnego stylu.
Burmistrz Pragi-Północ Wojciech Zabłocki nie wierzy w to, że ktoś umyślnie "wypala" kamienice i kategorycznie ucina takie spekulacje. - Argumenty, że miałyby tam powstać jakieś apartamenty i miałby to przejąć jakiś deweloper, są absurdalne. To są skrajnie spiskowe teorie, nie doszukiwałbym się takich - mówił Zabłocki w rozmowie z Tvnwarszawa.pl.
Dodał również, że ze wstępnych analiz stołecznego Zakładu Gospodarki Nieruchomościami, policji oraz straży pożarnej wynika, że za pożary należy winić bezdomnych albo narkomanów. Osoby te miały wedrzeć się m.in. do kamienicy przy ul. Okrzei, gdzie pod koniec kwietnia zapaliło się poddasze.
Co myślisz o tej sprawie? Uważasz, że pożary to przypadek czy nie? Napisz nam o tym na listy_do_metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku.