Piotr R. to wielokrotny przestępca, był skazywany siedmiokrotnie, przede wszystkim za oszustwa i podrabianie dokumentów. Gdy w maju ubiegłego roku podjął próbę ucieczki policjantom, w sądzie toczył się kolejny proces w jego sprawie.
Policjanci świetnie znali Piotra R., ale najwyraźniej nie na tyle, by pomyśleć, że mógłby przystawić funkcjonariuszowi pistolet do głowy.
Czytaj więcej: Więzień uciekł ze szpitala przy ul. Banacha. Nieoficjalnie: odbiła go grupa z bronią. Trwa obława
Jak informuje Łukasz Łapczyński z prokuratury, zakończone właśnie zostało śledztwo w sprawie Piotra R. Prokuratura przekazała do sądu akt oskarżenia przeciwko 43-latkowi i trzem innym osobom, a także ujawniła szczegóły drobiazgowo zaplanowanej ucieczki.
Jak czytamy w informacji przekazanej przez prokuraturę, aresztowany od lutego 2014 roku Piotr R. planował ucieczkę już na początku 2017 roku (uciekł ze szpitala 26 maja 2017 r.). W zaplanowaniu akcji pomogły mu dwie osoby - partnerka Katarzyna B., która miała odegrać kluczową rolę, i 38-letni Rafał M., którego poznał w policyjnej celi rok wcześniej. Rafał M. wyszedł z więzienia w styczniu 2017 roku i, jak informuje prokuratura, niedługo potem zaczął pomagać koledze w przygotowaniu ucieczki.
Podczas ucieczki Piotr R. użył kropli do oczu oraz karty SIM, które wcześniej, za pośrednictwem innych osób, przekazała mu do aresztu Katarzyna B. Karta SIM była przez Piotra R. wykorzystywana w telefonie w formie zegarka (zegarek AOKE). W ten sposób więzień komunikował się z Rafałem M.
Katarzyna B. miała również przekazać Rafałowi M. broń palną, amunicję, list od Piotra R. oraz pieniądze.
Piotr R. zaplanował ucieczkę w momencie, w którym policja doprowadzi go do prokuratury celem przesłuchania.
Doszło do tego 26 maja. Akcja rozpoczęła się w momencie, w którym zarządzono przerwę w przesłuchaniu. Piotr R. poprosił, czy może skorzystać z toalety. Zadzwonił z telefonu w zegarku do Rafała M., po czym zakroplił sobie do oka lek rozszerzający źrenice.
Po powrocie z toalety zaczął się skarżyć na ból i problemy z widzeniem. Adwokat zasugerował konieczność wezwania karetki. Prokurator się temu sprzeciwiła. Nie widziała ku temu podstaw. Wtedy pełnomocnik Piotra R., który był obecny na przesłuchaniu, wezwał ambulans.
Na miejscu pojawiła się załoga pogotowia. Podjęto decyzję o przewiezieniu Piotra R. do szpitala. Tam został poddany badaniom. Był pilnowany przez dwóch policjantów z Wydziału Konwojowego KSP. Po badaniach stwierdzono brak podstaw do hospitalizacji. Jeden z policjantów wyszedł po radiowóz. Piotr R. został z jednym funkcjonariuszem.
Wtedy do Piotra R. podszedł Rafał M., który podał mu broń. 43-latek wycelował w głowę policjanta. Następnie obydwaj zbiegli na dół i wsiedli do czekającej na nich taksówki. Kierowca ruszył z piskiem opon.
Na ul. Ustrzyckiej przesiedli się od innego pojazdu, taksówki, którą udali się do Poznania, gdzie przebywali do 1 czerwca 2017 r.
Tego samego dnia Piotr R. nie informując Rafała M. o swoich planach, pojechał do Gdańska. Miał ze sobą broń. W hotelu posłużył się podrobionym dowodem osobistym, który wcześniej zabrał z akt sprawy. 3 czerwca został zatrzymany. Policja znalazła przy nim broń, zegarek AOKE oraz inne przedmioty, które wykorzystał do ucieczki.
W ciągu kolejnych kilku dni zatrzymano również Rafała M. i Katarzynę B.
Ucieczka Piotra R. wywołała poruszenie w Komendzie Stołecznej Policji. Po raz pierwszy w historii zdarzyło się, żeby zatrzymany terroryzował funkcjonariusza, przystawiając mu pistolet do głowy.
Komendant Stołeczny Policji wyznaczył nagrodę pieniężną w wysokości 20 tysięcy złotych za wskazanie miejsca ukrycia Piotra R.
Piotr R. w toku śledztwa przesłuchiwany był osiem razy. Kilkakrotnie zmieniał zeznania. Ostatecznie przyznał się do stawianych mu zarzutów, z wyjątkiem podrobienia podpisów na karcie meldunkowej. Jego wspólnik, Rafał M., również przyznał się do winy. Zaznaczył jednak, że został oszukany przez Piotra R. Za ucieczkę miał od niego dostać 500 tys. zł.
Katarzyna B. nie przyznała się do stawianych jej zarzutów i złożyła wyjaśniania. W toku śledztwa zatrzymano również taksówkarza, Andrzeja P., który miał pomagać w ucieczce. Nie przyznał się do winy.
Piotrowi R. i Rafałowi M. grozi do dziesięciu lat więzienia, Katarzynie B. do ośmiu lat, Andrzejowi P. do pięciu lat.
Byłeś świadkiem niepokojącego zdarzenia? Napisz do nas: listy_do_metrowarszawa@agora.pl