W środę 16 maja na chodniku tuż obok przystanku Wola-Ratusz przy ul. Żelaznej można było zobaczyć piękne żółte Ferrari. Całą sytuację uwiecznił na zdjęciu jeden z naszych czytelników.
Jak nam opowiadał, obok przejeżdżał patrol straży miejskiej, który nie interweniował. Auto stało jeszcze 10-15 minut, po czym odjechało, nieniepokojone przez nikogo.
"To ferrari, jemu wolno stawać, gdzie chce i kiedy chce. Nawet Kuchciński by go wpuścił do Sejmu" - komentowała w grupie Święte krowy warszawskie pani Magdalena.
- Na numer alarmowy 986 w dniu 16 maja nie wpłynęło zgłoszenie dotyczące omawianego pojazdu - poinformował nas referat prasowy straży miejskiej.
Podobną sytuację opisywaliśmy w zeszłym roku. Błękitne lamborghini stało pod samą wiatą przystankową przy Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Wtedy straż miejska została wezwana, przybyła jednak za późno.
Czy w Warszawie jest za dużo samochodów, a może za mało miejsc parkingowych? Piszcie na listy_do_metrowarszawa@agora.pl.