Zamiast mandatu dostaniesz tylko pouczenie. Policjanci mają już dość pompowania statystyk

Z informacji, do których dotarli dziennikarze TVN, wynika, że stołeczna policja zaczęła specyficzny protest. Policjanci zamiast wypisywać kierowcom mandaty, dają im tylko pouczenia.

W grudniu zeszłego roku funkcjonariusze stołecznego Wydziału Ruchu Drogowego opowiedzieli nam o kulisach seksafery, która wybuchła w ich wydziale. 

Czytaj więcej:  Policjanci z Warszawy ujawniają szczegóły molestowania. "Powiedział, że trzeba uciszyć kobiety"

Okazuje się, że molestowanie i mobbing to niejedyne problemy. Jak podaje portal Tvnwarszawa.pl stołeczna drogówka wystawiła w tym roku 20 razy mniej mandatów niż w zeszłym. To ich reakcja na warunki, w jakich pracują. 

Pouczenie zamiast mandatu

Policjanci z warszawskiej drogówki mówią dziennikarzom TVN, że mają dość złych warunków pracy - niskie zarobki, ogromne wymagania i zła atmosfera. Wszystko to wpłynęło na decyzję o ich cichym proteście, który trwa od świąt wielkanocnych.

Funkcjonariusze postanowili karać wysokimi mandatami i punktami karnymi tylko tych kierowców, którzy dopuścili się najpoważniejszych wykroczeń. Reszta odjedzie jedynie z pouczeniem. 

Jak mówi kom. Sylwester Marczak, oficer prasowy Komendy Stołecznej Policji, policjanci działają zgodnie z prawem. Tłumaczy, że to policjant przeprowadzający kontrolę pojazdu ocenia skalę szkody i decyduje o tym, jaka kara będzie adekwatna. 

Najważniejsze statystyki

Jak podaje Tvnwarszawa.pl, policjanci tłumaczą swoją decyzję zmęczeniem polityką wydziału. Mówią, że ich praca często polega na wyrabianiu statystyk. Jak mówią, na porannych odprawach byli informowani o tym z iloma mandatami mają wrócić danego dnia. "Jeśli ktoś nie wypełniał limitów, nie mógł liczyć na premię, dostawał także gorsze służby" - czytamy.

Jeden z funkcjonariuszy porównał pracę w stołecznym WRD do systemu feudalnego, w którym naczelnicy lub komendanci to książęta, a funkcjonariusze niższego rzędu - chłopstwo, które ma wypracować plony - mandaty, wnioski o ukaranie, odebrane dowody rejestracyjne i prawa jazdy...

Jeden z pracowników warszawskiego Wydziału Ruchu Drogowego mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl, że wszystko przekłada się na profity dla szefostwa. Im więcej mandatów, tym większe zyski, a im mniej podwyżek dla funkcjonariuszy, tym więcej oszczędności w budżecie. 

- Szefostwo jest nietykalne. Za to co robią, są doceniani. Pokazują oszczędności w budżecie, za co potem dostają premie - mówi nam policjant.

Policjanci uważają również, że ocenianie pracy na podstawie statystyk to absurd. - Gdy wychodzę na patrol odpowiadam za bezpieczeństwo powierzonego mi rewiru. Jeśli nic się w czasie mojej służby nie wydarzyło, to logicznie myśląc, pracowałem dobrze. Ale dla szefów ważniejsze jest, ile osób wylegitymowałem, ile mandatów wręczyłem - mówi jeden z funkcjonariuszy w rozmowie z Tvnwarszawa.pl.

20 razy mniej mandatów

Okazuje się, że deklaracje pracowników stołecznego Wydział Ruchu Drogowego mają potwierdzenie w statystykach.

Wynika z nich, że w kwietniu drogówka wystawiła tylko 496 mandatów - średnio 20 dziennie. To znacznie mniej niż w trzech poprzednich miesiącach tego roku, gdy wystawiono ponad 27 tys. mandatów - średnio ponad 300 dziennie.

Natomiast gdy porówna się ilość kwietniowych mandatów do średniej dziennej z całego zeszłego roku okazuje się, że kar finansowych dla kierowców było 20 razy mniej. W 2017 roku wystawiało się średnio ponad 400 mandatów dziennie. 

Co myślisz o działaniach stołecznej drogówki? Napisz do nas na listy_do_metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku.

Był pewien, że policjanci wlepią bezdomnemu mandat. Bardzo się pomylił. "Jestem w ciężkim szoku"

 

Więcej o: