Gdyby nie spostrzegawczość mieszkanki podwarszawskiej wsi Piotruś mógłby nie przeżyć. Dziewczyna postanowiła mu pomóc za wszelką cenę.
W sobotę po południu kobieta wracała z pracy. W jednym z rowów, który mijała po drodze, zauważyła psa. Zwierzę był brudne, wycieńczone i przerażone. Na jej widok zaczęło uciekać. Nie było jednak w stanie się przed nią skryć - tylne nogi psa są niewładne. Psiak uciekał ciągnąć za sobą tylną część ciała.
Widok tak poruszył kobietę, że postanowiła mu pomóc za wszelką cenę. Wzięła go na ręce, mimo że pies wyrywał się i ją pogryzł. Poprosiła o pomoc fundację zajmującą się zwierzętami.
Pies Piotruś trafił do fundacji Mondo Cane w podwarszawskiej Żabiej Woli. Wolontariuszka mówi, że był w fatalnym stanie - wygłodzony i zakleszczony (z jego ciała wyjęto 180 kleszczy). Ma także poważne problemy z tylnymi łapami.
Obecnie Piotruś znajduje się w lecznicy NESTA w Grodzisku Mazowieckim. Tam zajmują się nim specjaliści, którzy próbują ustalić, dlaczego pies nie może chodzić. Pierwsze badanie nie ujawniły złamań, ale zauważono zanik mięśni.
"To chyba niemożliwe, żeby stało się to w kilka dni leżenia w rowie" - zastanawia się wolontariuszka z Mondo Cane.
Pracownicy lecznicy i wolontariusze próbują teraz pomóc Piotrusiowi. Zorganizowali zbiórkę pieniędzy, która ma sfinansować konieczne badania oraz leczenie.
Jesteś świadkiem nietypowego wydarzenia w Warszawie lub jej okolicy? Napisz do nas na listy_do_metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku.