"Miało być śmiesznie, ale teraz 21-latek z Siemiatycz ma poważne problemy" - informuje Komenda Powiatowej Policji w Sochaczewie.
W poniedziałek po południu w jednym z mieszkań w podwarszawskim Sochaczewie zadzwonił telefon. Odebrała kobieta, głos w słuchawce poinformował, że w jej lokalu znajduje się bomba.
Mieszkanka Sochaczewa nie zastanawiała się długo - od razu wezwała pomoc. W mieszkaniu pojawił się patrol policji wraz z pirotechnikiem. Funkcjonariusze dokładnie sprawdzili cały lokal, jego piwnicę oraz pobliski teren - nigdzie nie znaleźli śladu bomby. W tym samym czasie kryminalni z KPP w Sochaczewie zajęli się ustalaniem, kto wykonał telefon.
Okazało się, że o bombie poinformował 21-letni mieszkaniec Siemiatycz - małej miejscowości w województwie podlaskim. Mężczyzna od razu został zatrzymany i trafił do aresztu. W ciągu najbliższych godzin zostanie doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Sochaczewie, gdzie usłyszy zarzut zawiadomienia o zdarzeniu zagrażającemu życiu i zdrowiu osób, mimo iż wiedział, że takie zagrożenie nie istnieje.
W trakcie przesłuchań okazało się, że informacja o podłożonej bombie miała być primaaprilisowym żartem. Nie oznacza to jednak, że mieszkańcowi Siemiatycz ujdzie to na sucho. Policjanci informują, że dowcipnemu 21-latkowi grozi nawet do 8 lat pozbawienia wolności.
Jesteś świadkiem nietypowego wydarzenia w Warszawie lub jej okolicach? Napisz do nas na listy_do_metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku.