Nietypowe metody wychowawcze zastosował 37-letni Marcin M. wobec 12-latka, który wraz z kolegą rzucił niezidentyfikowanym przedmiotem w jego samochód. Wszystko wydarzyło się kilka dni temu w podwarszawskiej Zielonce.
Mężczyzna zatrzymał auto i pobiegł za dwoma chłopcami. Udało mu się złapać jednego z nich, wsadził go siłą do samochodu. Całą sytuację obserwował świadek, który zgłosił sprawę policji. Ta niezwłocznie zatrzymała do kontroli kierującego dostawczym renault 37-latka, w środku nie było jednak już chłopca.
Jak się okazało, Marcin M. zawiózł go do oddalonej o kilka kilometrów Kobyłki i tam zostawił. 12-latkowi nic się nie stało. Mężczyzna mówił policjantom, że bardzo się zdenerwował, gdy chłopcy rzucili czymś w jego samochód. Postanowił dać jednemu z nich "nauczkę".
Teraz jednak nauczkę da mu wymiar sprawiedliwości. Marcinowi M. przedstawiono zarzut pozbawienia wolności człowieka oraz prowadzenia pojazdu mechanicznego po cofnięciu uprawnień do kierowania pojazdami.
37-latek został objęty policyjnym dozorem. Grozić mu może do pięciu lat więzienia.
Co myślicie o zachowaniu Marcina M.? Piszcie na listy_do_metrowarszawa@agora.pl.