Rzecznik dzielnicy przebrał się za lokatora w programie TVP? "Zorganizowana grupa prowokatorów"

Rzecznik dzielnicy Praga-Południe razem ze statystami i burmistrzem miał zakłócać program poświęcony lokatorom reprywatyzowanej kamienicy przy Skaryszewskiej 11 - donosi Komitet Obrony Praw Lokatorów. Urząd dzielnicy komentuje.

Skaryszewska 11 na warszawskiej Pradze-Południe to adres jednej z kamienic, którą poddano reprywatyzacji. We wtorek zajmowała się nią komisja weryfikacyjna. Tego samego dnia pod budynkiem zgromadzili się wciąż mieszkający tam lokatorzy. Rozmawiał z nimi reporter "To Jest Temat" TVP.

Mieszkańcy opowiadali, w jakich warunkach muszą żyć. Nie mają ogrzewania, płacą ogromne rachunki.

W kilku momentach nagrania słychać, że ktoś próbuje zakłócić program. Gdy Przemysław Adamski słuchał jednej z mieszkanek, zza kadru rozległ się głos mężczyzny. - Czy pan przyszedł nas tu atakować? Proszę się nie wtrącać, ja z panią rozmawiam - mówi mu dziennikarz.

"Jestem stąd, ta pani nie"

Adamski rozmawia z Ewą Andruszkiewicz, działaczką lokatorską, członkinią rady społecznej przy komisji ds. reprywatyzacji. Mówi ona o wyrzucaniu lokatorów. - Są same puste domy. To jest celowe działanie miasta, które ułatwia swoim znajomym przejmowanie nieruchomości - ocenia.

- Ja tu nie mieszkam, ale ja znam ten adres, ponieważ jestem stąd, ta pani nie - komentuje te słowa mężczyzna w czapce, stojący za wiceburmistrzem dzielnicy Piotrem Żbikowskim (ok. 5:40 na nagraniu). Po czym odchodzi, nie chce już rozmawiać.

Komitet Obrony Praw Lokatorów rozpoznał w nim Jerzego Gierszewskiego, rzecznika prasowego Urzędu Dzielnicy Praga-Południe. "Dla niepoznaki miał czapkę bejsbolówkę i zagrzewał statystów do zakłócania programu" - napisali działacze.

"Gdy dziennikarz chciał zadać mu pytanie, rozpłynął się w tłumie i nie chciał pokazać swojej twarzy, co z racji na jego oficjalną funkcję wcale nie dziwi" - pisze dalej komitet. I donosi, że na miejscu stawili się także burmistrz dzielnicy Tomasz Kucharski i jego zastępcy Piotr Żbikowski i Michał Wieremiejczyk. "Kucharski szeroko uśmiechnięty przybijał piątkę statystom, tak jakby nie było wystarczająco jasne, kto zorganizował to przedstawienie" - czytamy dalej.

"Mam prawo być, gdzie chcę"

Gierszewski potwierdził w rozmowie z Wawalove.pl, że był na nagraniu programu "To Jest Temat”. Zaprzeczył jednak, żeby był za kogoś przebrany. - Jestem rzecznikiem prasowym tej dzielnicy i mam prawo być, gdzie chcę. Szczególnie w miejscach, gdzie się kręci jakikolwiek program - powiedział.

Na pytania, czy był w tłumie zakłócającym realizację programu i czy sam skandował hasła, nie odpowiedział.

"Czapkę na głowie rzeczywiście miałem, ale było bardzo zimno"

Próbowaliśmy skontaktować się z Gierszewskim, niestety nie odbierał naszych telefonów. W czwartek po południu przesłał nam oświadczenie.

"Przebywałem w miejscu realizacji audycji otwarcie, oficjalnie i bez ukrywania swojej funkcji w urzędzie. Fakt, iż uczestnicy programu rozpoznali mnie, jasno dowodzi, że nie przybyłem 'przebrany za lokatora', jak to niektórzy próbują sugerować. Nie znaliśmy się z prowadzącym program, może dlatego nie porozmawialiśmy, bo szybko zabrał mi mikrofon, co wyraźnie widać na nagraniu audycji. Czapkę na głowie rzeczywiście miałem, ale było bardzo zimno, a poza tym podobne nakrycia głowy posiadało kilka innych osób" - pisze rzecznik.

"Pragnę zauważyć, że kiedy grupa mieszkańców Pragi-Południe pojawiła się na
planie programu, została przywitana przez prowadzącego (słychać to na nagraniu). Od momentu jednak, kiedy redaktor zorientował się, że hasła które nieśli i skandowali dowodzą, że mają inne poglądy na problemy wynikające z reprywatyzacji niż aktywiści zaproszeni do udziału w programie, stali się, zdaniem jednego z członków lokatorskiego stowarzyszenia, 'nieproszonymi gośćmi'" - dodaje.

"Program był ewidentną 'ustawką'"

"Program, o którym tu mowa, był ewidentną i widoczną 'ustawką', mającą na celu, przede wszystkim, osłabienie wizerunku władz samorządowych dzielnicy. Dla jego twórców, spotkania informacyjne z lokatorami, pomoc prawna, rozpatrywanie wniosków i przydział lokali, pomoc świadczona przez OPS to dowody na 'brak zainteresowania' losem mieszkańców potrzebujących wsparcia" - pisze w oświadczeniu Gierszewski.

Rzecznik zaznacza też, że z 20 lokatorów kamienicy dziewięciu ma już przydzielone mieszkania komunalne (kolejne trzy sprawy są rozpatrywane). Wspomina także o podziękowaniach, jakie miał od przeniesionych do wyremontowanych mieszkań lokatorów otrzymać burmistrz Kucharski.

"Na miejscu autorów pomówień, byłbym bardziej ostrożny"

"Mieszkańców, mających inne spojrzenie na problemy reprywatyzacji, nazwano prowokatorami, zadymiarzami, statystami, uczestnikami przedstawienia itp. Obrzucono
inwektywami ludzi, którzy mają dosyć żerowania na ludzkich dramatach z jakimi w procesie reprywatyzacji mamy do czynienia" - pisze dalej rzecznik dzielnicy.

"Pozwolono sobie także na sugerowanie, że władze samorządowe 'opłaciły statystów i wydały publiczne pieniądze na zagłuszanie lokatorów'. Na miejscu autorów tego rodzaju pomówień, byłbym jednak bardziej ostrożny. Takie oskarżenia wymagają posiadania twardych dowodów, które sąd uzna za wiarygodne" - kończy.

Warszawska PO wyjątkowo się zdegenerowała"

Zdarzenie skomentował Jan Śpiewak, szef stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa: "To mi przypomina historię, jak burmistrz Bemowa Jarosław Dąbrowski wynajął clownów (!), żeby przyszli na sesję rady dzielnicy i śmiali się z rodziców, którzy protestowali przeciwko prywatyzacji stołówek szkolnych".

"Warszawska PO wyjątkowo się zdegenerowała. Dwie dekady u władzy to zdecydowanie za dużo. Bezkarność, pycha, arogancja, pogarda wobec słabszych stają się znakami rozpoznawczymi struktur PO w stolicy" - oceniał aktywista.

Sprawa Skaryszewskiej 11

O czteropiętrową kamienicę na Kamionku upomniał się tylko jeden z właścicieli. Jak pisze "Gazeta Stołeczna", kuratorzy zastąpili pozostałych - w tym takich, którzy w momencie postępowania mieliby grubo ponad sto lat. Reprywatyzacja się odbyła, sąd dał zgodę na zniesienie współwłasności i kamienica przeszła w ręce jednej osoby.

W budynku zostało dziewięć osób, jak zeznawał przed komisją we wtorek jeden z lokatorów. Reszta uciekła przed podwyżkami czynszu. - Od 2016 r. to jest po prostu dla nas koszmar. Z 400 zł na 1 tys. zł podniesiono czynsz - mówiła mieszkająca tam od 25 lat kobieta.

Co myślicie o działaniach miasta ws. reprywatyzacji? Piszcie na metrowarszawa@agora.pl

"Nieudolna próba wybielenia urzędników Lecha Kaczyńskiego". H. Gronkiewicz-Waltz po decyzji komisji reprywatyzacyjnej

Więcej o: