Komisja pod przewodnictwom Patryka Jakiego miała podjąć decyzję, czy w przypadku budynku przy Łochowskiej doszło do nadużyć. Przesłuchani zostali m.in. lokatorzy budynku, burmistrz Pragi-Północ oraz urzędnicy ratusza.
Po kamienicę przy Łochowskiej 38 zgłosili się jej dawni właściciele w latach 90. Procedura nie mogła jednak ruszyć, ponieważ nie było kompletu właścicieli. Brakowało wśród nich Józefa Pawlaka - mężczyzny, o którym nikt nie słyszał od lat. Sąd ustanowił więc kuratora, który miał zadbać o jego interesy.
W 2011 roku do Biura Gospodarki Nieruchomości zgłosił się Zbigniew Lichocki występujący w imieniu Józefa Pawlaka - byłego właściciela kamienicy. Kurator zażądał zwrócenia kamienicy przy ul. Łochowskiej 38. Ówczesny zastępca dyrektora BGN wydał zgodę. Podpisał ją Jakub R., który obecnie przebywa we wrocławskim areszcie w związku ze śledztwem dotyczącym reprywatyzacji.
Pomimo że zgoda została wydana, kamienica nie została zwrócona. Decyzja została przekazana do urzędu na Pradze-Północ, gdzie nabrano podejrzeń. Burmistrz Wojciech Zabłocki zgłosił sprawę do prokuratury.
Polityk zaalarmował prokuraturę, ponieważ ustalił, że osoba, której kamienica miałaby zostać przekazana, nie żyje od ok. 70 lat. A nawet gdyby żyła, w 2011 r. (gdy podpisana została decyzja), miałaby 128 lat.
Ustalono, że Józef Pawlak urodził się w 1883 roku i zmarł niedługo po zakończeniu II wojny światowej. Mimo to jego kurator - Zbigniew Lichocki wystąpił do ratusza z prośbą o zwrot kamienicy.
- W trakcie rozmów z mieszkańcami podkreślano, że Józef Pawlak jest nieznany z miejsca pobytu już od wojny, a mieszkał i żył samotnie, więc nie powinien mieć żadnych następców - powiedział podczas komisji burmistrz Pragi-Północ.
Potwierdzili to zeznający na komisji lokatorzy kamienicy. Innego zdania byli jednak kurator oraz prawnicy w 2016 roku, z którymi spotkał się burmistrz Pragi-Północ. Przekonywali, że pomimo iż Józef Pawlak nie żyje, jest jego spadkobierca - jego syn Roman Pawlak. Gdy miasto skontaktowało się z mężczyzną, zaprzeczył jakoby jego ojciec miał mieć nieruchomość w Warszawie.
Członkowie komisji podkreślali, że gdyby nie czujność urzędników z ratusza na Pradze-Północ, kamienica, w której mieszkały 24 rodziny, zostałaby przekazana "duchowi". Osobie, której miejsce pobytu jest nieznane i najprawdopodobniej nie żyje od kilkudziesięciu lat. Przed rozpoczęciem przesłuchań zaznaczali, że pracownicy warszawskiego ratusza wykazali się dużą indolencją. Mówili, że urzędnicy z Pragi-Północ ustalili w kilka godzin, że mężczyzna nie żyje.
Pełnomocnik miasta Bartosz Przeciechowski podkreślił jednak, że wątpliwości co do Józefa Pawlaka zgłosił także Zakład Gospodarowania Nieruchomościami. Zaznaczył, że to nie urzędnicy burmistrza znaleźli informację o dacie urodzenia Pawlaka, ale prokuratura.
- Burmistrz nie połączył się nagle z mocami nadprzyrodzonymi, ale po prostu tę informację uzyskał - powiedział Przeciechowski.
Miasto tłumaczy również, że od kilkunastu lat (od 2006 r.) aktywnie poszukiwało Józefa Pawlaka - m.in. za pośrednictwem Urzędu Stanu Cywilnego czy prasy.
Przeciechowski zauważył także, że w toku badania sprawy kamienicy na Łochowskiej 38, odnaleźli się rzekomi spadkobiercy Józefa Pawlaka oraz jego żony. Kobieta podająca się za córkę małżeństwa zgłosiła się do miasta oraz prokuratury.
- Znaleźli się więc naturalni spadkobiercy wszystkich właścicieli tej nieruchomości i powinni zostać objęci prawidłowym postępowaniem administracyjnym - mówił.
Przedstawiciele ratusza zaapelowali, aby komisja umorzyła postępowanie i odblokowała postępowanie z naturalnymi spadkobiercami.
Jak informuje "Stołeczna" rodzina Pawlaka miałaby pochodzić z Gdańska, a o kamienicy na Pradze dowiedziała się z mediów.
Wśród licznych nadużyć dotyczących dzikiej reprywatyzacji w Warszawie, jedną z najpopularniejszych metod oszustwa były "wyłudzenia na kuratora".
Osoby takie wyszukiwały kamienic, po które od lat nikt się nie zgłosił i występowali do sądu z prośbą o ustanowienie ich kuratorami budynków. Stawali się wtedy zarządzającymi mienia zaginionego właścicieli. Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna" sąd często wyrażał zgodę na taki proceder nawet w przypadku podejrzenia, że właściciel już nie żyje - gdy z aktu urodzenia wynikało, że osoba ta musiałaby mieć 130-150 lat.
Niektórzy spekulują, że do takiego nadużycia mogło dojść w przypadku Łochowskiej 38. Agnieszka Kłąb zaznaczała przed rozpoczęciem wtorkowego posiedzenia komisji, że urzędnicy ratusza nie mieli podstaw, aby podejrzewać, że ustanowiony przez sąd kurator może być oszustem.
Komisja reprywatyzacyjna nie podjęła jeszcze żadnej decyzji w sprawie budynku przy Łochowskiej 38.
Co myślisz o tej sytuacji? Podziel się swoim zdaniem. Napisz do nas na metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku.