O gigantycznych rachunkach prezydent Warszawy informowaliśmy w piątek.
Z pisma, które udostępnił ratusz wynika, że rekordowa kwota dotyczy lipca 2017 roku. Rachunek za służbowy telefon Hanny Gronkiewicz-Waltz wyniósł wtedy 48,981 złotych 43 grosze. Uwagę zwraca także kwota z czerwca 2016 - 22,431 złotych i 30 groszy. W sumie ok. 70 tysięcy złotych, a to suma za jedynie dwa miesiące.
Czytaj więcej: Zawrotna kwota na rachunku telefonicznym Gronkiewicz-Waltz. Za tę sumę można kupić auto
W rozmowie z metrowarszawa.pl rzecznik warszawskiego ratusza, Bartosz Milczarczyk wytłumaczył, że koszty pokryte zostaną z budżetu miasta.
- Jako że są to telefony służbowe, koszty są zawsze pokrywane z bieżących wydatków miasta - tłumaczy Milczarczyk.
Jan Śpiewak, radny dzielnicy Śródmieście z ramienia Wolne Miasto Warszawa i były działacz ruchu społecznego Miasto Jest Nasze postanowił to zakwestionować. Wystosował oficjalne pismo do burmistrza dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawa.
"W związku z informacjami na temat gigantycznych wydatków za rozmowy telefoniczne podczas dwóch wizyt zagranicznych, które wyniosły w sumie 70 tys. złotych, zwracam się z pytaniem, czy pani prezydent zamierza zwrócić miastu wydane pieniądze?" - czytamy w interpelacji.
W oficjalnym piśmie znalazło się także zapytanie dotyczące umiejętności obsługi telefonu. Jan Śpiewak pyta: "Czy Pani Prezydent miała szkolenie z obsługi smartfona?".
"Czy ratusz przewiduje dla kadry zarządzającej szkolenie z obsługi smartfonów, z wyłączania roamingu danych, korzystania z komunikatorów internetowych, logowania do Wi-Fi w hotelach i miejscach publicznych?" - dodaje.
Jan Śpiewa przytacza również historię innego prezydenta Warszawy - Sokratesa Starynkiewicza, który w 1885 r. kupił z własnych pieniędzy nową pogłębiarkę do koryta rzeki. Wcześniej zakupione urządzenie okazało się bezużyteczne, ponieważ Wisła zmieniła nurt. Prezydent czuł się winny, ponieważ przez niewłaściwą decyzję urzędników, budżet miasta ucierpiał.
"Historię przytaczam, bowiem Prezydent Warszawy już wielokrotnie pokazała, (...) że ma dość frywolny stosunek do naszego wspólnego majątku" - pisze radny.
W wyjaśnieniu dołączonym do danych pokazujących koszty rozmów służbowych prezydent Warszawy oraz jej zastępców dołączono również wytłumaczenie, dlaczego sumy są tak duże.
"Różnice w wysokości obciążeń w poszczególnych miesiącach wynikają z dodatkowych opłat roamingowych, naliczanych w związku z odbywanymi delegacjami służbowymi. (...) Stawki za usługi telekomunikacyjne w roamingu poza obszarem Unii Europejskiej np. USA czy Izrael są znacznie wyższe" - czytamy.
Zaznaczono, że wszystkie rozmowy dotyczyły spraw służbowych. - Rachunki są różne, wpływ mają na to delegacje zagraniczne. W lipcu 2017 przypadał wyjazd pani prezydent do Nowego Jorku - mówi Bartosz Milczarczyk, rzecznik prasowy warszawskiego ratusza w rozmowie z metrowarszawa.pl.
Dodaje, że należy brać również pod uwagę, że w rachunki wliczone są także usługi internetowe. - Możliwości techniczne danych miejsc są różne. Nie we wszystkich miejscach można znaleźć darmowe punkty wi-fi - tłumaczy Bartosz Milczarczyk.
Czy Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna zwrócić miastu pieniądze za wysokie rachunki telefoniczne? Podziel się swoim zdaniem. Napisz do nas na metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku.