Chodzi o międzynarodową firmę Lindab, której siedziba znajduje się w podwarszawskiej wsi Wieruchowo.
W firmie zajmującej się klimatyzacją i wentylacją pracują zarówno Polacy, jak i Ukraińcy. Pracowników zza wschodniej granicy jest około 40. Wszyscy noszą takie same uniformy - żółte koszulki i niebieskie spodnie. Stroje od razu przywodzą na myśl kolory narodowe Ukrainy.
Kontrahent firmy poinformował o tej praktyce Stowarzyszenie Nigdy Więcej - organizację walczącą z rasizmem i ksenofobią.
- Polski pracownik tej firmy, który zatrudniony jest w jednej z jej zagranicznych filii, zadzwonił do nas i powiedział o tej sytuacji. Był oburzony i poprosił nas o interwencję - mówi Anna Tatar z Nigdy Więcej.
Firma Lindab tłumaczy, że żółto-niebieskie stroje pracowników z Ukrainy to sposób na ułatwienie komunikacji. Dyrektor firmy mówi, że wielu z nich nie umie mówić po polsku, a ich strój ma to sygnalizować.
Dodaje, że ubrania wszystkich pracowników niosą za sobą różne konotacje. Wszyscy ubierają się w niebieskie spodnie oraz koszulki w różnych kolorach. Brygadziści chodzą w czerwonych, a mechanicy w zielonych. Żółte są dla osób, które nie mówią po polsku. Niektórzy chodzą także w pomarańczowych - to osoby, które nie są Polakami, ale mówią po polsku lub po angielsku.
- Jeżeli np. brygadzista chce coś powiedzieć Ukraińcowi, który nie zna polskiego, to może poprosić o pomoc jego rodaka w pomarańczowej koszulce - mówi dyrektor firmy w rozmowie ze "Stołeczną".
Zaznacza, że nie jest to żadnego rodzaju dyskryminacja. Wszyscy są podobno traktowani na równi. Dostają takie same premie uznaniowe i bonusy świąteczne bez względu na narodowość.
Czy kolor koszulek miał jednak nawiązywać do narodowości zagranicznych pracowników, których większość to Ukraińcy? "To zupełny przypadek, że ich uniformy są w barwach Ukrainy" - odpowiada dyrektor.
Dodaje, że różnokolorowe koszulki to także duże ułatwienie dla obywateli Ukrainy - dzięki temu łatwiej im stawiać pierwsze kroki w nowej pracy.
Anna Tatar w rozmowie z metrowarszawa.pl podkreśla, że w sprawie nie jest ważny kolor koszulek, ale to, że wprowadzają one segregację.
- Sam pomysł, żeby ludzie ze względu na swoją narodowość byli ubrani inaczej niż pracownicy polscy, przywodzi negatywne skojarzenia. Dla mnie to rodzaj upokarzającej segregacji. Polacy są ubrani w stroje oddające charakter ich pracy, a Ukraińcy - ze względu na swoją narodowość - mówi.
Przytacza także słowa prof. Moniki Lewandowicz-Machnikowskiej, dziekan Wydziału Prawa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS, która skomentowała sprawę. Profesor mówi, że nawet pracownicy firmy Lindab, którzy dobrze znają już język polski, noszą inne koszulki niż Polacy - pomarańczowe. "To wskazuje na to, że różnicowanie ma charakter narodowy" - mówi Lewandowicz-Machnikowska.
Anna Tatar dodaje, że to zdarzenie na pewno trafi do Brunatnej Księgi - publikacji, która monitoruje i odnotowuje wszystkie przejawy rasizmu, ksenofobii oraz innych aktów dyskryminacji na terenie Polski.
Co powinna zrobić teraz firma? - Przede wszystkim skończyć z tą dyskryminującą praktyką - mówi nasza rozmówczyni ze Stowarzyszenia Nigdy Więcej.
Co myślisz o takiej praktyce firmy? Podziel się swoją opinią. Napisz do nas na metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku.