Nowy chodnik powstał równolegle do ścieżki rowerowej. Znajduje się przy ulicy Korotyńskiego w parku Szczęśliwickim.
Pani Karolina, która w poniedziałek spacerowała tamtędy z wózkiem dziecięcym, zrobiła zdjęcie drodze. I oniemiała:
Mam maciupeńką uwagę. Dwa wózki się nie miną, a chyba chodziło o to, żeby nie blokować równoległej ścieżki rowerowej - pisze w grupie poświęconej mieszkańcom Ochoty. I przewiduje konsekwencje: Skończy się na rozjeżdżaniu trawnika albo nic się nie zmieni, bo nadal będziemy jeździć tam, gdzie rowery. Myślicie, że jest jeszcze szansa na rozbudowę o jeden kafelek?
W rozmowie z metrowarszawa.pl pani Karolina wyjaśnia, że dojścia od parku do ulicy Korotyńskiego do tej pory były dwa - albo trzeba iść wyboistą drogą z płytami albo ścieżką rowerową. Teraz pojawiło się trzecie, które jednak nie zadowala mieszkańców.
A chodnik, jak się okazuje, jest tam bardzo potrzebny. - Każda osoba z wózkiem chodziła do tej pory ścieżką dla rowerów, bo nie było innego wyjścia. To najkrótsza droga, aby dostać się do osiedli, sklepów - opowiada. Dodaje również, że ścieżka dla rowerów jest o wiele szersza. Dokładnych wymiarów nie zna.
W komentarzach zawrzało. Ludzie śmieją się z pomysłu urzędników.
"Może to chodnik jednokierunkowy?" - szydzi Piotr.
"Światła i ruch wahadłowy wprowadzić" - pisze Andre.
"I spowalniacze" - wtóruje mu Joanna.
"A wózek dla bliźniaków się zmieści?" - dopytuje pani Marta.
"Teraz można spacerować tyko z dzieckiem na ręku, projektant jakiś z innej planety" - pisze Dorota.
"Wiem! Ten chodnik ma promować polskie tańce ludowe! W tym przypadku krakowiaka. Dwoje ludzi krokiem tanecznym powinno się minąć. Może go tak nazwać? Chodnik krakowiaka" - pisze Tomasz.
Inni nie kryli oburzenia:
"Projektant i wykonawca, do spółki z osobą odbierającą ten bubel, powinni się zastanowić nad zmianą profesji. Kolejny popis naszego dzielnego ratusza?" - zastanawia się Lukas.
"Czy w interesie zarządu jest marnotrawienie pieniędzy podatników? Czy w interesie zarządu jest robienie z ludzi idiotów?" - pisze Kasia.
Czy to projekt, który wygrał w budżecie partycypacyjnym? A może inwestycja wymyślona przez urzędników? O komentarz w sprawie nietypowej ścieżki zapytaliśmy rzeczniczkę Urzędu Dzielnicy Ochota.
- Wybudowanie tak wąskiego chodnika nie jest wynikiem bezmyślności, ale jeden z sześciu elementów realizowanych w ramach projektu budżetu partycypacyjnego, który nazywa się "Remonty, nasadzenia i nowe chodniki w Parku Szczęśliwickim" - mówi Monika Beuth-Lutyk.
Jak wyjaśnia, cały projekt zakłada nie tylko remont chodnika wzdłuż ścieżki rowerowej, ale również m.in. remont dużego, drewnianego mostku, naprawę odwodnienia czy likwidację ślepych alejek i umieszczenie tam nasadzeń. Okazuje się, że podczas weryfikacji projektu ktoś się przeliczył - oceniono, że na wszystko starczy, tymczasem trzeba było gdzieś uciąć. Ofiarą cięć stał się chodnik.
- Rozpisaliśmy przetarg na remont mostku. Zgłosiła się tylko jedna firma, której oferta była nie do zaakceptowania - znacznie przewyższała kwotę, jaką założyliśmy na ten element. W przyszłym roku dopiero to zrobimy, i tak pewnie będziemy musieli dołożyć. W związku z tym, że większość pieniędzy pochłonie remont mostu, nie starczyło już na nieszczęsny chodnik. Wydział Środowiska wykonał wprawdzie ścieżkę na całej długości, ale złożoną tylko z dwóch płytek. Jak tylko będzie to możliwe, zostanie ona poszerzona o jeszcze jedną - mówi rzeczniczka.
Kiedy to nastąpi? Dopiero w przyszłym roku, najwcześniej w styczniu, jeśli pogoda dopisze. - Nie ma już w tym roku możliwości przesunięcia pieniędzy na poprawę chodnika - dodaje.
Rzeczniczka mówi, że problem z projektami zgłaszanymi do budżetu partycypacyjnego polega na tym, że mieszkańcy wrzucają wszystko do jednego worka. - W ramach jednego projektu, który nazywa się "remont", jest wiele elementów. Są i nasadzenia, i budowa chodnika, i remont mostu. Potem okazuje się, że nie na wszystko są pieniądze - dodaje.
Broni również urzędników, którzy podczas weryfikacji projektu nie są w stanie zawsze określić, co będzie ile kosztowało. - To, na czym się opieramy, to kosztorys szacunkowy. Nigdy do końca nie wiadomo, czy oferty zgłoszone w przetargu będą atrakcyjne. A na to ma wpływ wiele czynników, jak np. liczba firm chętnych do realizacji inwestycji. W tym przypadku była tylko jedna. Podyktowała cenę, która okazała się nie do przyjęcia. Czeka nas zatem nowy przetarg - kończy Beuth-Lutyk.