O incydencie, do którego doszło 3 grudnia 2017 r. w Teatrze Powszechnym w Warszawie informowaliśmy już wcześniej.
Około godziny 18:30, pod koniec spektaklu "Upadanie", a tuż przed rozpoczęciem instalacji "Przestrzeń prywatna", poświęconej sprawie czyścicieli kamienic, ktoś wylał na Scenie Dużej niezidentyfikowaną, śmierdzącą substancję. Jak informował rzecznik prasowy teatru Mateusz Węgrzyn, do incydentu doszło prawdopodobnie podczas oklasków lub gdy widzowie wychodzili z pomieszczenia.
Pracownicy od razu zaalarmowali odpowiednie służby. Na miejscu zjawiły się dwa zastępy straży pożarnej, jednostka specjalna Grupy Ratownictwa Chemiczno-Ekologicznego oraz policja.
Funkcjonariusze zbadali płyn i poinformowali, że płyn nie jest niebezpieczny ani szkodliwy dla zdrowia.
- Nie stwierdzono zagrożenia ani nie zarządzono ewakuacji. Pomieszczenie zostało jedynie przewietrzone - powiedział rzecznik straży pożarnej w Warszawie w poniedziałek, dzień po zdarzeniu.
Dodał również, że ktoś prawdopodobnie zrobił sobie "głupi żart". Początkowo sytuacja wyglądała niegroźnie. Mimo to, jak informował Mateusz Węgrzyn, sprawa została zgłoszona na policję.
Wiele się zmieniło, kiedy w oficjalnym oświadczeniu poinformowano, że na drugi dzień kilku pracowników placówki miało objawy zatrucia chemicznego, a jeden z nich musiał być hospitalizowany.
"Ze względów bezpieczeństwa Teatr Powszechny odwołał trzy pokazy spektaklu „Juliusz Cezar” 6, 7 i 8 grudnia" - czytamy w oświadczeniu.
Na razie nie chcą komentować sprawy do momentu, kiedy Państwowa Inspekcja Sanitarna dokładnie zbada podejrzaną substancję.
W warszawskim teatrze już wcześniej dochodziło do podobnych incydentów. W maju tego roku uczestnicy "Ogólnopolskiego Protestu Obrońców Świętej Wiary" chcieli zakazania sztuki "Klątwa", której premiera odbyła się w teatrze w lutym 2017 r. Protestującym nie podobało się, że przedstawienie porusza m.in. temat dominującej pozycji Kościoła katolickiego w Polsce i pedofilii w Kościele.
Podczas jednego z protestów doszło do zamieszek. W trakcie zamieszania, ktoś wylał w holu kasowym żrącą substancję. Pracownica kawiarni teatralnej, która chciała ją sprzątnąć, została poparzona. Przeciwnicy obrażali pracowników i widzów, siłą wdzierali się w budynku, doszło także do próby odpalanie racy dymnej na widowni.
Pomimo prób ustalenia, kto był odpowiedzialny za te wydarzenia, sprawców nie udało się ustalić. Śledztwo zostało umorzone. Dyrekcja Teatru Powszechnego nie uległa naciskom protestujących i spektakl nie zniknął z repertuaru.
Przedstawiciele instytucji dodają, że incydent z 3 grudnia należy łączyć z wydarzeniami z maja. Jak mówią, wpisuje się on "w listę skutków mowy nienawiści, pogróżek i agresywnych manifestacji.
Informują także, że zrobią wszystko, aby zidentyfikować sprawców wydarzeń, do których już doszło, oraz zapobiec ewentualnym atakom w przyszłości. Nie wykluczają wstąpienia na drogę sądową.
Co sądzisz o aktach nienawiści w Teatrze Powszechnym? Podziel się swoją opinią. Napisz do nas na metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku.