Informacja o opóźnieniach w wypłacaniu wynagrodzenia pracownikom Muzeum Warszawy dotarła do nas od pokrzywdzonych. Postanowili nie czekać dłużej na reakcję muzeum i opisać również sprawę na Facebooku.
"Jest koniec listopada i żadne z nas nie dostało wypłaty za październik" - pisze pani Bogna w środę 29 listopada. "Zaczęło się od tego, że umowy otrzymaliśmy do podpisu trzy tygodnie po tym, jak rozpoczęliśmy pracę. Potem zaczęło się gimnastykowanie z rozliczeniem" - opisuje.
Jak dodaje, sprawa dotyczy ośmiu osób. Mieli oni, zgodnie z umową otrzymać wypłatę 14 dni po otrzymaniu przez Muzeum Warszawy rozliczenia. Po trzech tygodniach ich cierpliwość się skończyła. "Usłyszeliśmy tylko, że im wstyd i przykro, ale tym się nikt jeszcze nie najadł" -mówią.
Jak relacjonują, jedna z pracowniczek, dla której praca przy ekspozycji była jedyną formą dochodu, miała usłyszeć od przedstawicielki muzeum, że może jej pożyczyć pieniądze z prywatnej pensji na opłacenie rachunków. "To jest totalna żenada" - komentuje takie zachowanie pani Bogna.
Pokrzywdzeni pracownicy zostali poproszeni, jak twierdzą, o wysłanie oficjalnego pisma do dyrekcji. Zrobili to, mimo że czuli się upokorzeni. Okazało się, że dyrekcja jest na urlopie i sprawa miała przeciągnąć się o kolejne dni.
Na co dzień większość osób pokrzywdzonych współpracuje z Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Muzeum Warszawy było partnerem MSN przy organizacji festiwalu Warszawa w budowie.
Pod jednym z postów na stronie na Facebooku Muzeum Warszawy również rozgorzała dyskusja na temat wynagrodzeń. Piszą tam pozostałe pokrzywdzone osoby.
"Stanowczo odradzam współpracę z tą instytucją! Muzeum nie przestrzega żadnych standardów wobec osób opiekujących się ekspozycją - umowę przekazuje do podpisu miesiąc po rozpoczęciu pracy, a następnie unika wypłacenia należnego wynagrodzenia, najpierw wodząc za nos ("do końca tygodnia", "po weekendzie", "w połowie następnego tygodnia", "do piątku" etc. etc. i tak bez końca) a następnie stosując absolutne żenujące wymówki - pisze Jakub.
W końcu dodaje: Taką postawę publicznej instytucji wobec osób stojących na dużo słabszej pozycji uważam za absolutny skandal. Niepłacenie, oszukiwanie, zwodzenie, wymuszanie pisania poniżających mejli (naprawdę muszę pisać skargi, żeby otrzymać wypłatę?!) i składanie upokarzających propozycji - to praktyki wyjęte wprost z koszmarnego snu każdego zleceniobiorcy.
Muzeum Warszawy błyskawicznie zareagowało na problem.
"Zaraz po ukazaniu się wpisów przekazałem sprawę do osób odpowiedzialnych za kwestie związane z opisaną przez Was sytuacją. Przed chwilą otrzymałem informację od dyrekcji muzeum, że wypłaty za wykonaną pracę nad opieką wystawy zostaną wysłane jeszcze dziś" - komentuje sprawę na Facebooku Dominik Witaszczyk z działu komunikacji muzeum.
Przyznaje, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. "Postaramy się wam to odpowiednio wynagrodzić. Przy okazji mogę również zapewnić, że zostaną podjęte odpowiednie kroki, by podobna sytuacja nie wydarzyła się w przyszłości" - informuje.
Pani Maria, jedna z pokrzywdzonych, ostro oceniła komentarz Witaszczyka: "To ciekawe. Oficjalne listy, telefony i rozmowy nie są w stanie sprawić, żeby w sprawie coś realnie drgnęło. Jeden komentarz i wzorowy shake-down. Dziękuję za przeprosiny (numer 152) Cieszę się, że działanie w toku".
Muzeum przygotowało oficjalne oświadczenie w sprawie, w którym przyznaje, że popełniło błąd.
Jesteśmy instytucją, dla której działanie etyczne to jeden z fundamentów funkcjonowania. Festiwal Warszawa W Budowie 9 to bardzo złożone logistycznie przedsięwzięcie, które wymaga skoordynowania jednocześnie wielu procesów produkcji wydarzenia kulturalnego w krótkim czasie. Faktycznie, wspomniana przez poszkodowane osoby sytuacja miała miejsce, za co bardzo przepraszamy. Oświadczamy, że natychmiast podjęliśmy odpowiednie kroki, by tę sytuację wyjaśnić. Informujemy, że wykonanie przelewów wynagrodzeń zostało już zlecone, a wszystkie zainteresowane osoby zostały o tym poinformowane.
Jak zaznaczyła pani Bogna, współpraca z muzeum podczas realizacji projektu przebiegała bardzo dobrze.
- Nie było żadnych nieporozumień. Głównym organizatorem wystawy i festiwalu jest Muzeum Sztuki Nowoczesnej, koordynatorka, która opiekowała się nami, również pracuje w MSN-ie. Wszystko było jasne, przed rozpoczęciem wystawy mieliśmy też cykl szkoleń i spotkań. Ale to Muzeum Warszawy zajmowało się rozliczaniem umów opiekunom ekspozycji - kończy pani Bogna.
Czy borykacie się z podobnymi problemami w Waszym miejscu pracy? Jeśli tak, napiszcie do nas na: metrowarszawa@agora.pl lub wyślijcie prywatną wiadomość na Facebooku.