Kto ponosi winę za fatalne powietrze w stolicy? Warszawa tak naprawdę jest ofiarą

Kiedy robi się zimniej, powraca problem zanieczyszczonego powietrza, którym oddychamy w stolicy. Co bardziej przyczynia się do takiego stanu rzeczy: spaliny z aut czy nieekologiczne metody ogrzewania domów?

Często podnoszonym przez aktywistów argumentem na rzecz zmniejszenia smogu jest ograniczenie liczby samochodów w centrum stolicy. Drugą przyczyną zanieczyszczeń są ogrzewane paliwem stałym lub śmieciami domy.

I rzeczywiście, to one są głównym winowajcą smogu, jak mówi w rozmowie z metrowarszawa.pl Krystyna Barańska z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie.

"Warszawa jest szczególnym miastem"

- Zdecydowanie domy jednorodzinne ogrzewane paliwami stałymi i śmieciami. To jest najbardziej odpowiedzialny czynnik - podkreśla. Jak dodaje, chodzi głównie o budynki znajdujące się poza samym miastem, w jego pobliżu.

- Warszawa jest szczególnym miastem, mamy dużą komunikację samochodową. Latem to ona w zasadzie odpowiada za 100 proc. smogu - dodaje. Jak jednak mówi, wtedy nie ma alarmów smogowych dotyczących pyłów. - Wyższe stężenia latem zdarzają się bardzo rzadko - podkreśla.

Pylenie wtórne

Ekspertka mówi, że są trzy źródła pyłów generowanych przez komunikację samochodową: ścieranie opon i klocków hamulcowych, pył z rur oraz pylenie wtórne. I to ostatnie odpowiada za ok. 80 proc. średniego pylenia przez samochody w roku (ta liczba waha się w zależności od tego, jak ulice są czyszczone czy warunków atmosferycznych).

Warto zaznaczyć, że pylenie wtórne to pyły, które wzbijają w powietrze przejeżdżające samochody. Generować mogą je zatem także auta elektryczne.

"Warszawa odpowiada za jakość swojego powietrza w połowie"

Jednak, podkreśla Barańska, "jedyne epizody smogowe występują w Warszawie zimą". A wtedy pylenie wtórne jest mniejsze. - Zimą za stężenia pyłów odpowiada lokalna emisja oraz napływ zanieczyszczenia z województwa i reszty kraju. Jest on generowany przez domy ogrzewane piecami opalanymi paliwami stałymi i śmieciami - zaznacza.

Takie domy oczywiście bywają w mieście, ale ok. 50-60 proc. średniego rocznego stężenia pyłów (zależnie od temperatury powietrza, wiatru) to napływ. - Warszawa odpowiada za jakość swojego powietrza w połowie. Jest ofiarą obszarów zlokalizowanych poza miastem - dodaje Barańska.

W Warszawie lepiej niż w innych miastach województwa

Normy benzo(a)pirenu w województwie w sezonie grzewczym są przekraczane nawet siedmio-, ośmiokrotnie. - Za jego stężenie niemal w 100 proc. odpowiadają domy ogrzewane paliwem stałym i śmieciami - dodaje Barańska. I podkreśla, że to także kominki opalane drewnem. - Benzo(a)piren powstaje na skutek niecałkowitego spalania substancji organicznej (drewna czy węgla) - mówi.

W specjalnych spalarniach drewno poddaje się bardzo wysokim temperaturom - wtedy szkodliwe substancje nie są emitowane. W warunkach domowych jednak spalanie przebiega w niższej temperaturze. I do atmosfery dostaje się benzo(a)piren.

- Stężenia w Warszawie są niższe niż w innych, mniejszych miastach w województwie - twierdzi Barańska. - A mówi się tu o smogu, bo mamy media, działaczy itd. W małych miastach normy chociażby benzo(a)pirenu są wielokrotnie wyższe - dodaje.

Wina zabudowanego klina?

Niedawno pojawił się też zarzut, że smog jest winą deweloperów, którzy zabudowują kliny czy też korytarze napowietrzające - rezerwy terenu, dzięki którym świeże powietrze dociera do centrum miasta. - Akurat Warszawa ma dobry system przewietrzania. Kliny nie są jednak receptą na smog - mówi dr Tomasz Sławiński, członek i były prezes warszawskiego oddziału Towarzystwa Urbanistów Polskich.

- Jak powietrze stoi, to czy są czy ich nie ma, cząstki trującego powietrza i tak opadają i zalegają - dodaje. - To, w czym kliny pomagają, to oczyszczanie powietrza ze smogu, gdy już zacznie wiać. Wiatr dzięki klinom łatwiej przechodzi przez miasto, oczyszczając je ze smogu - wyjaśnia ekspert.

embed

Genialny sposób na walkę ze smogiem. Nie dość, że oczyszczają powietrze, to z brudu robią biżuterię

Więcej o: