O sprawie pani Ani, która musi płacić 1000 złotych rocznie spółdzielni z Bródna za ogrzewanie pisaliśmy pod koniec października. Dostaliśmy w tej sprawie wiele listów od czytelników, którzy mają podobny problem. I rozkładają ręce.
Napisaliśmy do Spółdzielni SM po tekście, jaki ukazał się w portalu tustolica.pl. Cytowana tam pani Ania twierdziła, że co roku musi płacić 1000 zł niedopłaty za ogrzewanie, mimo że ma zainstalowane podzielniki, nie korzysta też z ogrzewania w sposób "nieracjonalny i maksymalny" (to dwa główne powody wysokich kosztów ogrzewania, według cytowanej w tym samym tekście Barbary Estkowskiej, wiceprezes ds. technicznych Spółdzielni Mieszkaniowej "Bródno").
"Czy takie opłaty są czymś normalnym? Inni mieszkańcy również skarżą się na ich wysokość. Jak wielu lokatorów musi płacić takie kwoty? Czy spółdzielnia ma już z tego tytułu - jak pisze nasza rozmówczyni - sprawę w sądzie?" - spytaliśmy.
SM "Bródno" twierdzi, że "dopłaty powyżej 1000 zł określane w wyniku rozliczeń indywidualnych kosztów ogrzewania nie są częste (stanowią kilka procent ogółu lokali)". Z czego wynikają? Tu pada dokładnie to samo wytłumaczenie, jakie otrzymał serwis tustolica.pl: z braku zainstalowanych podzielników lub z korzystania z ogrzewania "w sposób maksymalny i nieracjonalny".
Jeżeli lokal nie ma podzielników, wtedy "koszty ogrzewania lokalu wylicza się na poziomie średniej z trzech lokali o najwyższym zużyciu ciepła na jednostkę powierzchni w budynku (...) proporcjonalnie do powierzchni lokalu". A to dlatego, że mieszkańcy są "poza kontrolą takiego zużycia".
Poniżej cała odpowiedź, jaką otrzymaliśmy od spółdzielni:
Pismo od SM Bródno SM Bródno
To wytłumaczenie nijak trafia do mieszkańców Bródna. Pani Beata pisze nam:
Moja mama mieszka na ul. Krasnobrodzkiej od ponad 25 lat w narożnym mieszkaniu na 10. piętrze. Ma w mieszkaniu założone podzielniki na kaloryferach i ze względu na wysokie dopłaty, a wiadomo jaką ma emeryturę, siedzi przy zakręconych kaloryferach przez całą zimę, marznie, a po kolejnym okresie dostaje następne wyrównanie opiewające na kilkaset złotych i tak już od kilku ładnych lat. Na nic zdają się skargi i prośby o wyjaśnienia od spółdzielni - żali się
Pani Małgorzata zaznacza natomiast, że jej ojciec zajmuje 46-metrowe mieszkanie należące do zasobów SM "Bródno"
W bloku spółdzielnia przeprowadziła wiele lat temu termomodernizację (docieplenie styropianem i wymiana okien na plastikowe) budynku i zainstalowała na kaloryferach podzielniki. W mieszkaniu mojego ojca są zainstalowane dwa podzielniki w pokojach. Jeden jest na stałe wyłączony, a działa jedynie drugi. Jego wskazania generowały łączne koszty ogrzewania np. za rok 2013/2014 - 1810,23 (dopłata w wysokości ponad 600 zł), za 2014/2015 - 2197,54 (dopłata ponad 900 zł), za 2015/2016 - 3024,91 (dopłata 1800 zł).
Jak wyjaśnia, od kilku lat walczy ze SM "Bródno" o wyjaśnienie, skąd tak wysokie rachunki. - Spółdzielnia ze swojej strony nie zrobiła nic, aby sprawdzić dlaczego są tak wysokie koszty w mieszkaniu mojego ojca. Każdorazowo odsyła reklamację do firmy "Ista", która montuje i odczytuje wskazania podzielników - dodaje.
Jak dodaje, "Ista" z kolei za każdym razem stwierdza, że podzielniki działają prawidłowo i wyliczenie kosztów jest również prawidłowe (przecież to tylko wzór matematyczny), więc nie ma podstaw do jakichkolwiek roszczeń ze strony lokatora.
SM za każdym razem próbuje udowodnić, że ojciec nieoszczędnie korzysta z kaloryferów - żali się pani Małgorzata. - Jej zdaniem ojciec powinien przez cały dzień siedzieć w pomieszczeniach z wyłączonymi całkowicie kaloryferami - pisze.
Zasięgała nawet porady w Zrzeszeniu Audytorów Energetycznych oraz w Fundacji Poszanowania Energii. - Pracownicy obydwu firm stwierdzili jednoznacznie, że rachunki są za wysokie. Podpowiadali, jakie przepisy doczytać i co napisać do spółdzielni. Niestety firmy te spełniają tylko rolę doradczą, nie wydają opinii, które mogłyby wpłynąć na decyzję SM "Bródno" - pisze.
Jak dodaje, rodzina wykonała również na własny koszt termowizję, która wykazała, że w mieszkaniu mężczyzny są znaczne ubytki ciepła wynikające ze źle wykonanego docieplenia oraz nieprawidłowo wykonanej wymiany okien.
Odpowiedź SM za każdym razem jest bezczelna i brakuje z jej strony zainteresowania sprawą. Moim zdaniem, sam system naliczania kosztów za pomocą podzielników jest głęboko niesprawiedliwy, gdyż wymusza oszczędzanie energii poprzez zakręcanie kaloryferów na wiele godzin nieobecności np. w czasie pracy lub delegacji. Wówczas większą liczbę zużytych jednostek nalicza się tym lokatorom, którzy mają włączone kaloryfery - pisze pani Małgorzata.
I tu pojawia się problem, ponieważ jej ojciec nie chodzi do pracy. - Trudno więc, żeby siedział w wyziębionym mieszkaniu przez cały dzień. Dysponuję obszerną korespondencją ze spółdzielnią, informowałam o sprawie także radę nadzorczą, niestety nigdy nie dostałam od niej żadnej odpowiedzi - pisze i dodaje: Pozostało mi tylko jedno - wejście na drogę sądową. Ale powstrzymuję się przed tym krokiem z uwagi na wiek mojego ojca (85 lat). Mógłby nie doczekać wyroku - żali się.
- Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić, aby mój ojciec nie marzł we własnym mieszkaniu i nie płacił rachunków, które przewyższają koszt ogrzewania 150-metrowego domu - podsumowuje.
Pojawiła się jednak także opinia kobiety, która bierze w obronę spółdzielnię.
Szanowni państwo, mieszkam na Bródnie od ponad 40 lat. Od kiedy wprowadzono liczniki, co roku mam nadpłatę (kiedyś była większa, ale wraz ze wzrostem kosztów wszystkiego, jest trochę mniejsza). Raz zdarzyło się, że miałam niedopłatę dwudziestu kilku złotych. Wtedy kilkakrotnie otwierałam okna, zapominając zakręcić kaloryfer. Skargi czytelniczki należy odesłać do reklamy Tyma w TV jak używać ogrzewania
- pisze stała czytelniczka.
Jakie są Wasze doświadczenia w takich przypadkach? Piszcie na metrowarszawa@agora.pl