W poniedziałek przy kościele Matki Bożej Królowej Polskich Męczenników w Warszawie odsłonięto tablicę upamiętniającą ofiary warszawskiego obozu koncentracyjnego - Konzentrationslager Warschau nazywanego też "Gęsiówką".
Napis na niej głosi:
Matce Bożej królowej polskich męczenników zawierzamy ukrywaną białą plamę historii, pamięć 200 tys. Polaków zamordowanych w Warszawie w niemieckim obozie śmierci KL Warschau w latach 1942-1944
Dane pochodzą z ustaleń zmarłej w 2011 r. sędzi Marii Trzcińskiej, która Głównej w Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i Instytucie Pamięci Narodowej badała niemieckie zbrodnie w Polsce popełnione podczas II wojny światowej.
Problem w tym, że twierdzenie, iż ofiar obozu było aż 200 tys. to zdaniem zasłużonych historyków bzdura. Podobnie jak teza Trzcińskiej, że w obozie wykorzystywano komory gazowe (w tym gigantyczną w przekształconym tunelu niedaleko Dworca Zachodniego).
Szacuje się, że ofiary śmiertelne KL Warschau to łącznie około 20 tys. osób. Są to ofiary ścisłego obozu (zmarłe w wyniku epidemii i pracy ponad siły) oraz osoby rozstrzelane na jego terenie lub w pobliżu zamkniętej strefy obozowej, w większości anonimowe
- pisze dr hab. Bogusław Kopka w wydanej przez IPN publikacji "Konzentrationslager Warschau. Historia i następstwa". Prokurator Marcin Gołębiewicz z IPN, szef Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciw Narodowi Polskiemu w Warszawie potwierdza, że ustalenia sędzi Trzcińskiej w pewnych punktach są do zakwestionowania.
- Nie jesteśmy jednak w stanie na podstawie dostępnych dokumentów oszacować liczbę ofiar. Nie było prowadzonych ewidencji. Funkcjonowało krematorium w ramach KL Warschau, ciała były palone. Ciężko mi się odnieść do badań prowadzonych przez profesora Kopkę - mówi w rozmowie z metrowarszawa.pl Gołębiewicz.
To nie koniec. Książka Kopki rozprawia się ponadto z ustaleniami Trzcińskiej, według której obóz poza terenem przy ul. Gęsiej obejmował także cztery inne miejsca o łącznej powierzchni 120 ha. Sędzia uważała także, że głównym celem obiektu była eksterminacja Polaków poprzez masowe rozstrzeliwania i użycie komór gazowych.
Powołana w 2006 r. specjalna grupa badawcza IPN nie potwierdziła jednak tych teorii. Brak było przekonujących dowodów, że obóz obejmował lagry poza Gęsią oraz że był obozem zagłady, którego głównym zadaniem była eksterminacja.
W 2017 r. ustalenia IPN potwierdził fotograf Zygmunt Walkowski, który na podstawie zdjęć lotniczych wykluczył funkcjonowanie KL Warschau poza kwartałem ograniczonym ulicami Gęsią, Zamenhofa, Karmelicką i Lewartowskiego.
- Podczas śledztwa poddaliśmy w wątpliwość pewne lokalizacje. Materiału, który wykorzystywano do badań, było bardzo dużo - sprowadzany był zza granicy, zwracaliśmy się również do ministra o odtajnienie niektórych danych. Z drugiej strony koncentrowaliśmy się na ustaleniu sprawców - szukaliśmy funkcjonariuszy, którzy pełnili służbę w obozie. Nie udało nam się jednak zidentyfikować żadnego żyjącego, którego moglibyśmy postawić przed sądem. Stąd umorzenie śledztwa - dodaje Gołębiewicz.
KL Warschau był wyjątkowy - powstał w środku miasta, na terenach dawnej dzielnicy żydowskiej (Dzielnica Północna, tereny obecnego Muranowa). Był jedynym tego typu obozem umiejscowionym w europejskiej stolicy.
5 sierpnia 1944 r. obóz wyzwolili powstańcy warszawscy. Uwolnili kilkuset znajdujących się tu żydowskich więźniów. Większość z nich dołączyła do walk po stronie powstańców.
Po wyparciu Niemców z Warszawy KL Warschau przeszedł w ręce NKWD, które urządziło tam obóz dla jeńców niemieckich, żołnierzy AK i podziemia niepodległościowego. OD 1949 do 1956 r. mieściło się tam więzienie, w 1965 r. gmach rozebrano. Obecnie jest tam skwer, budynki mieszkalne oraz gmach Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Nie zachował się żaden fragment zabudowy obozu.
Podczas uroczystości odsłonięcia tablicy Andrzej Melak, poseł PiS powiedział, że tablica upamiętniająca ofiary obozu zagłady KL Warschau "po wieki będzie mówiła prawdę o zbrodniarzach i ofiarach".