W nocy z czwartku na piątek około godziny 3 na teren zajezdni przy Woronicza wtargnęło dwóch mężczyzn. Namalowali graffiti na jednym z tramwajów.
Czyn zauważyli pracownicy zajezdni. Nie złożyli jednak zawiadomienia na policję, ale wymierzyli karę samodzielnie. Jeden z nich miał przykuć mężczyznę łańcuchem do koła tramwaju i kazać mu zmywać malowidło.
Spółka Tramwaje Warszawskie w oświadczeniu wysłanym mediom ogłosiła, że nie akceptuje takiej formy zatrzymania graficiarza przez pracownika. Według kodeksu karnego, o ile zgodne z prawem jest zatrzymanie podejrzanego do czasu przyjazdu policji, o tyle zmuszanie do czegoś więcej, czyli na przykład do zmywania graffiti, już nie.
Po incydencie na skrzynkę mailową Tramwajów Warszawskich wpłynęło około 100 maili, w których ludzi pisali, by nie karać pracownika zajezdni. Wielu było zdania, że zachował się tak, jak powinien. Spółka postanowiła odpowiedzieć na ten apel.
- Ze względu na to, że mężczyzna, który wtargnął do zajezdni niszczył mienie spółki warte 7 mln zł zdecydowaliśmy się nie wszczynać śledztwa dyscyplinarnego wobec pracownika. Ten nigdy wcześniej nie sprawiał żadnych problemów, to pracownik z 15-letnim stażem. Skończy się na rozmowie z przełożonym - wyjaśnił Michał Powałka, rzecznik prasowy spółki.
22-letni Ukrainiec miał myć tramwaj przez 9 godzin, jak donosi TVN Warszawa, łańcuchem do tramwaju miał być przywiązany przez godzinę. Tramwaje Warszawskie twierdzą, że mężczyzna karze poddał się dobrowolnie.