Jak mówi wiceprezydent Warszawy, Michał Olszewski w rozmowie z Metrowarszawa.pl, sprawa leszczyny ciągnie się od dwóch lat. - Właściciel prywatnej działki już wtedy zwracał się z wnioskiem zdjęcie z drzewa ochrony. Po gorących dyskusjach Rada Warszawy odrzuciła wniosek. Pojawiły się wtedy domysły, że drzewo może być podtruwane - mówi Olszewski.
Jak dodaje, teraz miasto otrzymało pismo z prośbą o usunięcie drzewa. - W czwartek wysłaliśmy na miejsce dendrologa, który miał wykonać ekspertyzę, sprawdzić, czy drzewo może nadawać się do wycinki. Wyniki badań jeszcze nie dotarły, a tu się okazuje, że drzewa już nie ma - mówi Olszewski i dodaje: Nawet nie zostało okaleczone, ktoś je po prostu bezczelnie wyciął.
Zdjęcie wyciętego drzewa opublikował na Twitterze Jan Mencwel z Miasto Jest Nasze.
Jak mówi Olszewski, to jest dopiero drugi przypadek w ciągu ostatniego dziesięciolecia, żeby w Warszawie został nielegalnie wycięty pomnik przyrody. - A jest ich w stolicy setki. To kryminał. Z samego rana zgłosiliśmy sprawę na policję. Taki czyn może być rozpatrywany w kategorii przestępstwa, za które mogą grozić nawet 2 lata pozbawienia wolności - podsumowuje.
Jak się okazuje, w miejscu, w którym stało drzewo, miał zostać wybudowany biurowiec. Właścicielem działki jest firma Prestige Group, która odzyskała cenną działkę w ramach reprywatyzacji. Od lat zabiegała o dopuszczenie tam zabudowy.
W rozmowie z tvnwarszawa.pl właściciel działki przy ulicy Traugutta zapewnił, że to nie on wyciął drzewo.