Do tragedii doszło w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego, na północ od Warszawy 3 sierpnia. 15-letni Filip najprawdopodobniej osunął się z podwodnej skarpy i wpadł do wody. Nie umiał pływać, więc zaczął się topić. Wszystko na oczach sióstr i rówieśników. Żadna z pięciu osób nie była w stanie udzielić tonącemu pomocy, ponieważ nikt nie umiał pływać.
Jak donosi TVN Warszawa, pomoc dotarła za późno, 15-latka nie udało się uratować. Specjalizująca się w ratownictwie wodnym jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej Ratownictwo Wodne, która była najbliżej miejsca tragedii, zjawiła się na miejscu dopiero po kilkunastu minutach.
Jako pierwsi dotarli rzeczni policjanci. Byli kilka minut od zgłoszenia, które otrzymało pogotowie ratunkowe. Jak informuje oficer prasowy z KPP Nowy Dwór Mazowiecki, gdy policjanci dotarli na miejsce, nie zidentyfikowali nikogo na powierzchni wody. Rozpoczęli penetrację przyległego rejonu.
Dlaczego OSP RW dotarło tak późno? Okazało się, że wodnym strażakom skradziono trzy miesiące temu silnik z łodzi ratowniczej i obecnie muszą oni docierać na miejsce zdarzenia drogą lądową. Mariusz Torbus z OSP RW Nowy Dwór Mazowiecki twierdzi ponadto, że powiadomienie, jakie otrzymali, dotyczyło nie człowieka tonącego, ale człowieka pod wodą, że chodzi nie o uratowanie go, ale znalezienie.
Matka chłopca nie godzi się na takie wytłumaczenie. Nie może zrozumieć, dlaczego do ratowania Filipa nie zostały zmobilizowane wszystkie służby działające w okolicy. Jej zdaniem, jeżeli ktokolwiek miał szansę pomóc jej synowi, byli to WOPR-owcy. Jak się jednak okazało, WOPR w ogóle nie został wezwany na pomoc.
Jak tłumaczył TVN Tomasz Wołoszyn, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Dworze Mazowieckim, PSP nie wzywała WOPR-u, bo nie dostawała od ratowników informacji o gotowości do działania. Ponadto WOPR nie jest połączone z numerem alarmowym (chodzi o krajowy system radiowo-gaśniczy), a przepisy nie mówią jasno, czy powinien brać udział w akcjach wraz ze strażą pożarną.
Jak podkreślił, dyżurny stanowiska kierowania, jeżeli dostaje zgłoszenie o zagrożeniu zdrowia i życia ludzkiego, w pierwszej kolejności ma obowiązek dysponować własne zasoby ratownicze.
Skontaktowaliśmy się z prezesem WOPR-u, Jackiem Kolanko. Zapewnił w rozmowie z metrowarszawa.pl, że nie otrzymał informacji o tonącym chłopcu.
- O tym, że OSP RW jedzie na miejsce zdarzenia, usłyszałem przez radio strażackie, ale już po około 15, 20 minutach od zgłoszenia. Po tym, jak dowiedziałem się o tonącym, zadzwoniłem do legionowskiego WOPR-u, który koordynuje podczas wakacji akcje ratownicze. Przekazali mi, że wyjeżdżająca jednostka ratownicza straży pożarnej zadzwoniła do Legionowa i powiedziała, że ma wystarczające środki i dadzą sobie radę - opowiada. Jak dodaje, nie mieli obowiązku wezwania WOPR-u, zachowali się zgodnie z procedurami.
Nie rozumie jednak, dlaczego WOPR nie został powiadomiony. - Mam placówkę nad samą wodą, dużo sprzętu, zawsze ktoś tu jest z ratowników. W całym tym systemie zostałem pominięty. W dużej aglomeracji, takiej jak Warszawa, informacja może umknąć, ale tutaj, w Nowym Dworze Mazowieckim, jest to nie do pomyślenia. I nagle jest sytuacja, że straż pożarna, z którą miałem kiedyś bardzo dobry kontakt, zapomina powiadomić WOPR - mówi.
Kolanko twierdzi, że gdyby otrzymał zgłoszenie, mógłby dotrzeć na miejsce zdarzenia w kilka minut. - Wysłałbym skuter, jeden czy dwa. Nawet w trzy minuty bylibyśmy w stanie tam dopłynąć - przekonuje.
Jak mówi, współpraca miedzy OSP RW i WOPR nie działa od lat. - Ten problem zaczął się pięć lat temu, po 2012 roku, po powstaniu OSP RW. W tej chwili pan burmistrz Jacek Kowalski próbuje coś w tej kwestii zrobić. W przyszłym tygodniu mamy spotkanie w tej sprawie - mówi.
Jak podsumowuje TVN służby ratownicze uznały, że ustalą zasady współpracy. Od tej pory WOPR będzie informował straż pożarną, że jego ratownicy są gotowi do akcji, a strażacy będą mieli z ratownikami stały kontakt.
Jak informuje oficer prasowy z KPP Nowy Dwór Mazowiecki, do zdarzenia doszło 3 sierpnia około godziny 15. Ciało chłopca znaleziono dopiero następnego dnia po godzinie 13. "Funkcjonariusze Komisariatu Rzecznego w Warszawie, OPP KSP oraz funkcjonariusze PSP Nowy Dwór Mazowiecki w trakcie sprawdzania koryta i brzegów rzeki, wyłowili zwłoki 15-latka około 1 km od miejsca zdarzenia" - czytamy w informacji przesłanej mailem.
Skontaktowaliśmy się z Prokuraturą Rejonową w Nowym Dworze Mazowieckim. Prokurator poinformował nas, że jest prowadzone śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci 15-letniego Filipa. - Śledztwo jest na etapie początkowym. W pierwszej kolejności będą przesłuchiwani świadkowie zdarzenia - powiedział.