Listonosz z warszawskiej Woli w środę 2 sierpnia zasłabł podczas pracy. Jak informuje grupa Listonosze Polska, mężczyzna zmarł. Na razie nie wiadomo, jakie były przyczyny śmierci - wykaże to sekcja zwłok.
Zdaniem grupy, na której listonosze wymieniają między sobą opinie, przyczyniły się do tego fatalne warunki pracy. "Był ganiany zarówno przez kierownictwo, jak i przez część załogi. Nie wyrabiał się z pracą, nie tylko ostatnio, ale i całe lata wcześniej" - możemy przeczytać.
Jego rejonem były stare i wysokie kamienice bez wind. Jak czytamy, "takie rejony często mają źle wyliczone faktyczne obciążenie pracą". Listonosz miał też wykonywać inne prace, takie jak sortowanie korespondencji czy układanie kaset. Sala doręczeń, w której pracował, ma okna od południa.
"W czasie upałów było tam 37 stopni. Być może jakby nas nie gotowano przed wyjściem w rejon, Andrzej dalej by żył..." - kończy się wpis na grupie.
O zarzuty spytaliśmy Pocztę Polską. W odpowiedzi otrzymaliśmy oświadczenie, które pojawiło się też w innych mediach.
"Nasz pracownik zasłabł w trakcie wykonywania obowiązków służbowych i został niezwłocznie przewieziony karetką do szpitala. Nie znamy przyczyny zgonu. Dane osobowe dotyczące przyczyny i okoliczności zgonu podlegają ochronie" - napisało biuro prasowe.
"O zdarzeniu zostały poinformowane przez Pocztę Polską odpowiednie służby. Do zakończenia postępowania wyjaśniającego nie możemy powiedzieć nic więcej na ten temat" - zaznacza spółka. "Składamy najszczersze kondolencje wszystkim bliskim i rodzinie Pana Andrzeja. Nawiązaliśmy już kontakt z Rodziną Zmarłego i zaoferowaliśmy pomoc w tych ciężkich dla nich chwilach" - dodaje.
Poczta nie odniosła się do pytań o warunki pracy zmarłego.