Warszawskie ZOO w tym roku kończy 90 lat. W związku z tym przypominamy nasz tekst o tym, jak zwierzęta próbowały uciec z własnych klatek.
"Cały czas przebywała koło swojego wybiegu"
- Jeżeli były jakieś przypadki ucieczek, to są to bardzo rzadkie wyjątki - zaznacza Ryszard Topola, pracownik działu hodowlanego warszawskiego ZOO. Zapytany o historię słonicy, wyjaśnia: To było strasznie dawno temu, w latach 80. Słoniarnia znajdowała się wtedy w innym miejscu, tam gdzie teraz mieszkają nosorożce. Wszystko było ogrodzone, a dodatkowo wybieg otaczała sucha fosa. Podczas przepychanek słonica po prostu uderzyła mocno trąbą w metalowe zabezpieczenie i je wyrwała. Po wyjściu cały czas biegała w pobliżu swojego wybiegu. Na szczęście, poprzez kontakt ze strażą pożarną, udało się ją otoczyć i nakłonić do powrotu za pomocą smakołyków.
- Nie było więcej innych, bardzo niebezpiecznych sytuacji. Obecnie tego rodzaju ucieczka słonia byłaby niemożliwa - zaznacza.
Cwana panda
- Ja miałem ciekawy przypadek z bardzo cwanym samcem pandy małej - opowiada nam Ryszard Topola. - W czasie mojego dyżuru, nie wiadomo jak, pojawił się poza wybiegiem. Udało mi się go złapać i ponownie włożyć na miejsce. Obszedłem cały wybieg bardzo starannie i nie znalazłem żadnego miejsca, z którego panda mogła wyjść. Po dwóch godzinach samiec znowu uciekł. Tym razem odpoczywał na drzewie, w pobliżu wybiegu i musieliśmy poczekać aż sam zejdzie. Gdy znowu trafił na swoje miejsce, postanowiliśmy poczekać i zobaczyć, jak on to robi.
Rozwiązanie okazało się proste. W narożniku rósł potężny krzew czarnego bzu. Panda nauczyła się chwytać przednimi łapami rosnące pionowo gałęzie i przeciskać się wyżej. Dzięki temu zwierzę tworzyło łukowaty most sięgający aż do muru.
- Myśmy zauważyli, jak on próbuje po raz trzeci przejść swoim mostem. Szybko po tym gałęzie zostały wycięte - dodaje.
Kącik dziecięcy i przerażone pawie
- Kiedyś, w kąciku dla dzieci, hodowaliśmy kury i świnki. Ptakom zdarzało się wyjść zagrody, ale trudno uznać to za wielką ucieczkę - śmieje się Topola. - Niektóre dzieci, zazwyczaj podczas karmienia, brały po prostu zwierzątka na ręce i wyjmowały na zewnątrz. One potem chodziły w pobliżu płotu.
Warto też pamiętać, że po terenie ogrodu przechadzają się swobodnie m.in. kurki karłowate oraz pawie. Tym drugim także zdarzały się ucieczki związane z zachowaniem zwiedzających.
- Zdarzali się goście, którzy widząc piękny ogon pawia, próbowali nawet wyrwać mu pióro na pamiątkę. Tak spłoszony ptak, uciekając, przeleciał nad ogrodzeniem ZOO - mówi Ryszard Topola. - Gdy już się uspokoił, próbował dostać się z powrotem do ogrodu. Nie było z tym problemu, wszedł spokojnie przez bramę wejściową.
Guziec w Lesie Kabackim
Do dzisiejszego dnia najsłynniejszą, warszawską opowieścią o zwierzęcej ucieczce pozostaje historia guźca, który miał lecieć do San Diego. W 1996 roku rozpisywały się o nim zarówno media polskie, jak i prasa zagraniczna.
Warszawskie ZOO w połowie lat 90. sprzedało kilka guźców ogrodowi zoologicznemu w Kalifornii. Podczas pobytu w ośrodku w Powsinie, jednemu ze zwierząt udało się uciec do pobliskiego Lasu Kabackiego. Przez całe wakacje trwały nieudane próby pochwycenia zwierzęcia, stale relacjonowane przez media. Czytelnicy Gazety Wyborczej ochrzcili go żartobliwym imieniem Non Diego, nawiązującym do jego niechęci do podróży. Zagubione zwierzę nigdy nie zostało odnalezione.
Chodzisz często do Warszawskiego Zoo? Zdarzyła Ci się jakaś nietypowa sytuacja? Napisz do nas: metrowarszawa@agora.pl