Imponującą smugę, jaką wytwarzają samoloty, zarejestrowali mieszkańcy Warszawy. Pojawiła się na niebie w poniedziałek.
Podpisy do zdjęć sugerują, że samolot wykonał jakąś nietypową akrobację, pojawiły się przypuszczenia, że może to efekt lądowania awaryjnego.
Skontaktowaliśmy się z Michałem Setlakiem, ekspertem lotniczym, wicenaczelnym "Przeglądu Lotniczego", aby zweryfikować te domysły. Ekspert rozwiał nasze wątpliwości. Mimo że smuga robi duże wrażenie na pierwszy rzut oka, w rzeczywistości nie świadczy o niczym szczególnym.
Jak wyjaśnia Setlak, smuga, jaką widzimy, to po prostu para wodna, ewentualnie skondensowana para wodna - igiełki lodu. - Światło słoneczne załamuje się na parze i powstaje zjawisko, które obserwujemy na niebie - wyjaśnia ekspert.
Jak mówi, samolot, który wytworzył smugę, którą zarejestrowały aparaty w telefonach, leciał prawdopodobnie na wysokości ok. 10 km. Nie leciał jednak ani w górę, ani w dół. - Leciał mniej więcej w stronę obserwatora, autora zdjęcia - mówi Setlak. - Gdy samolot leci prosto na nas, to ta smuga układa się od dołu do góry - dodaje.
A dlaczego jest na dole taka zakręcona? - To zasługa wiatru, który im wyżej, tym jest silniejszy. Zawirowania wiatru powodują zniekształcenia smug, dlatego zazwyczaj jest ona pogięta i poszarpana - podsumowuje.