Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych
Pani Katarzyna Zielonka mówi Metrowarszawa.pl, że przed samym Szpitalem Orłowskiego (na miejscach postojowych, z których korzystają przede wszystkim pacjentki i kobiety rodzące), od kilku tygodni stoi samochód marki żuk z naklejonymi plakatami Fundacji PRO - Prawo do życia. Co jakiś czas organizowane są tam również demonstracje.
Auta z plakatami Fundacji Pro Prawo do życia fot. Katarzyna Zielonka
Plakaty są drastyczne - przedstawiają zakrwawione noworodki, które rzekomo mają obrazować to, co dzieje się z dzieckiem podczas aborcji. Widnieją na nich napisy szkalujące szpital: Aborcyjna rzeźnia numer 1 w Polsce. Szpital Orłowskiego w Warszawie. Wykonują 120 aborcji rocznie.
Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia w szpitalu przeprowadzono w ubiegłym roku 120 terminacji ciąży (według obowiązującego prawa).
Pani Katarzyna podkreśla, że żuk jest duży, zajmuje prawie dwa miejsca parkingowe. Obok niego stoi samochód, w którym siedzi mężczyzna pilnujący obu pojazdów. Dyrekcja szpitala zgłaszała problem straży miejskiej. Katarzyna Dobrowolska, rzeczniczka straży potwierdza, że od początku maja wpłynęło kilka zgłoszeń.
Okazało się jednak, że samochody parkują tam w pełni legalnie i prawidłowo - zgodnie z tabliczką umieszczoną przy parkingu. - Miejsca są również opłacone - mówi Dobrowolska.
Miejsca postojowe nie są własnością szpitala, ale miasta - administruje nimi Zarząd Terenów Publicznych. Dyrekcja nic nie może zrobić. A, jak twierdzi pani Katarzyna, obecność samochodów to duży problem.
- To nie jest okej - po pierwsze, te miejsca postojowe dla nas rodzących są zajęte. Po drugie, te koszmarne i ogromne zdjęcia mogą wpłynąć na zdrowie psychiczne kobiet, które rodzą w szpitalu - mówi. Pani Katarzyna, która regularnie odwiedza szpital na badania ginekologiczne, która również w szpitalu rodziła, podkreśla, że placówka, podobnie jak pracujący w nim lekarze, "są wspaniali".
- Położne mają świetne podejście do pacjentek, wszystko odbywa się z ogromnym poszanowaniem naszych praw. Byłam tam na oddziale patologii ciąży, potem na porodówce i na sali operacyjnej, a potem sali poporodowej. Na każdej z tych sal wszystko działa jak najlepiej, personel jest życzliwy, pomocny, z poszanowaniem godności pacjenta. Plus wspaniały oddział neonatologiczny, który uratował życie
niejednemu maluchowi urodzonemu za wcześnie czy z wadami - opowiada pani Katarzyna.
Ponadto, jak podkreśla, fundacja manipuluje, pokazując takie zdjęcia. - Terminacja ciąży nie ma nic wspólnego z tym, co jest na tych plakatach. To jest ohydna manipulacja i trauma dla pacjentek - dodaje.
Nasz reporter, Tomasz Golonko, poszedł pod szpital, aby sprawdzić, czy samochód wciąż tam stoi. W środę zastał żuka i seata, a w nim śpiącego "ochroniarza". Pod szpitalem spotkał pacjentki, które podzielają obawy i opinię pani Katarzyny.
'Ochroniarz' fot. Tomasz Golonko
- To się nie mieści w głowie. Trzeba nie mieć w głowie oleju, aby robić happening z powodu aborcji przed szpitalem - mówi 32-letnia pani Katarzyna. - A pan wie, co to jest patologia ciąży? Tam nie trafiają kobiety, które chcą usunąć ciążę, ale które bardzo pragną mieć dzieci, ale z jakiegoś powodu nie mogą urodzić. I takie zdjęcia kobiecie w bardzo trudnych, naprawdę trudnych chwilach nie pomagają. Ten, który mówi, że w ten sposób chroni życie dzieci nienarodzonych, wyrządza krzywdę wszystkim kobietom. I właśnie tym, które są przeciwko aborcji. Dla mnie ktoś przekroczył kolejną granicę.
Pani Agnieszka, 34 lata, wtóruje: Sama w życiu bym nie dokonała aborcji, nawet gdybym wiedziała, że dziecko może być ciężko chore. Natomiast szpital to jest miejsce, gdzie wszyscy pacjenci powinni mieć zagwarantowany spokój. Nie jestem zwolenniczką aborcji, ale takie zdjęcie przed szpitalem to 'przeginka'.
Pani Anita, 26 lat: Jestem zbulwersowana tym, co widzę, szpital powinien być od leczenia, a nie od wyrażania swoich poglądów. Jak to wygląda w ogóle? My kobiety wiemy o ciąży więcej niż ten pan, co siedzi w aucie i pilnuje tej "wystawy". Nam nie trzeba uświadamiać, jak wygląda aborcja.
Pani Agata poszła w czwartek 27 lipca do szpitala razem z córką. - Wiem, że dyskusja o o samochodzie ze zdjęciami już była, ale dzisiaj szlag mnie trafił, jak moja córka dostała spazmów, gdy go zobaczyła - żali się na stronie 'Dziewuchy Dziewuchom'.
Aleksandra Słabik-Ledóchowska, dyrektotka szpitala, rozkłada ręce. Co chwilę któraś z pacjentek przychodzi i skarży się na stojący przed szpitalem samochód. - Proszą, abyśmy zareagowali. Niestety, oprócz wezwania straży miejskiej, nic nie mogę zrobić - żali się.
Jak mówi, samochód, który stoi przed szpitalem, przedstawia nieprawdziwe obrazy, które bulwersują pacjentki. - Jesteśmy przodującym szpitalem pod względem liczby porodów, mamy bardzo rozbudowany oddział patologii ciąży. Pacjentki przychodzą ze skargą, że takie plakaty ich bulwersują i wywołują złe emocje, a samochody blokują miejsca postojowe - wyjaśnia.
Szpital ma podpisaną umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia. - To, co robimy, badania, które wykonujemy, są zgodne z prawem. Natomiast to pacjentka podejmuje decyzję o terminacji ciąży, jeżeli jest zagrożenie życia. I w myśl prawa taką terminację wykonuje się tylko do 22 tygodnia ciąży. I nie wygląda to tak, jak przedstawiają ilustracje zamieszczone na samochodzie - podkreśla.
Zdaniem dyrektorki, pacjentki, które przychodzą w celu dokonania terminacji ciąży są bardzo obciążone treścią obrazów. - Staramy się im pomóc, zawsze mają możliwość porozmawiania z psychologiem. Ale takie treści na pewno im nie pomagają, wręcz przeciwnie - dodaje.
Skontaktowaliśmy się z Zarządem Terenów Publicznych, który administruje miejscami postojowymi. I ZTP niewiele jest w stanie zrobić.
"Samochód jest zaparkowany na ogólnodostępnych miejscach postojowych w Strefie Płatnego Parkowania Niestrzeżonego. Podjęcie działań w zakresie usunięcia pojazdu jest poza kompetencjami ZTP. Informacyjnie, przekażemy Pani pytania wraz z dokumentacją zdjęciową do Straży Miejskiej i Policji" - czytamy w oświadczeniu.
W Polsce aborcja jest dopuszczalna w trzech kwalifikowanych przypadkach dopuszczanych przez prawo:
- ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (bez ograniczeń ze względu na wiek płodu)
- badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej)
- zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (do 12 tygodni od początku ciąży)
Jesienią 2016 roku rząd przedstawił projekt ustawy, który przewidywał między innymi bezwzględny zakaz przerywania ciąży. Zapisano w nim również odpowiedzialność karną dla każdego, kto powoduje śmierć dziecka poczętego, również dla matki.
Projekt wywołał ogromne emocje. Kobiety, ale również mężczyźni zaczęli masowo wychodzić na ulice, by zaprotestować przeciwko ustawie. Podczas czarnych protestów, mimo ulewnej pogody, wzięło udział w całym kraju około 100 000 ludzi. W samej Warszawie na Placu Zamkowym pojawiło się minimum 22 tysiące osób.
Mimo że ustawa nie weszła w życie, środowiska wspierające ją przy każdej możliwej okazji wychodzą na ulicę z drastycznymi plakatami przedstawiającymi martwe noworodki, by wspierać, jak to mówią "prawo do życia".