Ireneusz K., który opuścił więzienne mury niespełna 3 lata temu, po utracie pracy chodził od bloku do bloku i prosił ludzi o pieniądze i jedzenie.
Kiedy trafił do mieszkania starszej kobiety, ta zaprosiła go do mieszkania, poczęstowała herbatą, a po tym jak usłyszała, z jakimi problemami się boryka, postanowiła mu pomóc.
Po kilku dniach zadzwoniła do mężczyzny, prosząc go o pomoc w sprzątaniu nagrobka. Później dawała mu proste prace domowe, za które mu płaciła. 48-latek zawsze wywiązywał się z podjętych zobowiązań bez zarzutu.
Sytuacja diametralnie się zmieniła, gdy kobieta poprosiła go o pomoc w sprzedaży złotej biżuterii. Zaoferowała mu kilkaset złotych. Ireneusz K. przystał na propozycję i sprzedał biżuterię wartą około 10 tys. zł za 1200 zł. Po transakcji ślad po nim zaginął.
Właścicielka biżuterii zgłosiła sprawę do mokotowskich policjantów. Nie wiedziała, kim jest 48-latek, znała tylko jego imię. Kryminalni szybko zajęli się sprawą i ustalili dane podejrzanego oraz miejsce jego pobytu. Podczas zatrzymania mężczyzna potwierdził słowa zgłaszającej i przyznał się do przestępstwa.
Policjanci odzyskali część kosztowności i przedstawili mu zarzuty kradzieży.