Nad brzegiem Wisły, w okolicach Podzamcza, w ciągu dnia można spotkać wędkujących mężczyzn. Wśród nich pana Jurka.
- Co łowię? Na grunt to głównie leszcze i certy - mówi starszy mężczyzna. I dodaje: Od kiedy wędkuję? Panie, jeszcze kawalerem byłem, jak łowiłem w tym miejscu ryby. W latach 50.
Jak się okazuje, oprócz wymienionych przez pana Jurka leszczy i cert, można w Wiśle złowić naprawdę „grubą” rybę. - W Wiśle płynącej przez Warszawę bytuje blisko 30 gatunków ryb - mówi mi Andrzej Zieliński, redaktor naczelny „Wiadomości Wędkarskich”. I wymienia: Wśród gatunków drapieżnych dominują: sum, sandacz, boleń, okoń i szczupak, trafia się duży węgorz. Wśród karpiowatych dominują: leszcz, brzana, świnka, krąp, płoć, kleń i jaź, trafiają się karpie i karasie srebrzyste, sporadycznie certa, rozpiór i lin.
I tak wędkarzy można spotkać niemal na całej długości warszawskiego odcinka Wisły. Od Żoliborza, przez wspomniane Podzamcze, aż po Siekierki. - Oblegane są wszelkie ujścia kanałów - mówi Olin Gutowski, wędkarz i autor fanpage’a poświęconego wędkowaniu „1000 Wędek”.
- Słusznie oblegane, bo tam podchodzą zawsze ryby – podkreśla. Olin mówi, że są miejsca, których oczywiście stołeczni wędkarze nigdy nie zdradzą, bo to ich tajne miejsca połowów. Są jednak takie, które Olin wymienia dla nas z chęcią. - Polecam ujście "Ciepły Kanałek" albo ujście Portu Czerniakowskiego.
- Port Czerniakowski? Dobre miejsce, ale ja łowię nawet na Bulwarach Wiślanych, tam, gdzie stoją łódki - mówi Andrzej z Powiśla. - Jak pan zobaczy mężczyznę z wędką na wysokości mostu Poniatowskiego, czyli prawie centrum, to niech się pan nie zdziwi. Warszawskie łowienie ryb to tradycja od pokoleń i świetny sposób spędzania czasu. Łowi się wszędzie - wyjaśnia. Pan Andrzej ścisza głos. - Jak chce pan spróbować, to polecam jeziorko obok Wedla - szepcze.
Co ciekawe, każdy, kto chce się wybrać nad Wisłę i spróbować własnych sił w wędkowaniu, może to zrobić przez cały dzień. W rejonie Warszawy można wędkować z brzegu przez całą dobę, ale jak zaznacza Zieliński - z łodzi tylko od świtu do zmierzchu.
Jakich metod do łowienia używa się w wędkowaniu nad brzegami Wisły? - Zależy jaka ryba - mówi pan Marian z Żoliborza, który łowi ryby w okolicach Centrum Olimpijskiego. - Jak karpiowate, to na robaki, kukurydzę, niektórzy łowią na kulki proteinowe - wymienia. - A jak ryby drapieżne, to metodą sztucznych przynęt, czyli błystki obrotowe na przykład – dodaje.
Jak zaznaczają nasi rozmówcy, Wisła kryje prawdziwe “potwory”. Czyli ryby, które swoimi rozmiarami niejednego spacerowicza mogą zaskoczyć. - Wiślane sumy osiągają długość ponad dwóch metrów i masę ponad 70 kg - mówi naczelny “Wiadomości Wędkarskich”.
Duże rozmiary osiągają sandacze, które mogą mieć nawet metr długości i ważyć ponad 12 kilogramów. Wędkarze potwierdzają - można w warszawskiej Wiśle złowić niezłą sztukę. - Szczupak może ważyć i z 10 kilo - mówi pan Lucjan ze Śródmieścia, który wędkuje od 27 lat. - Ale jak ktoś nie łowi w Wiśle, to może się przestraszyć małej płoci. Szczególnie panie, które częściej boją się ryb – dodaje.
Warszawscy wędkarze łowią ryby nie tylko w Wiśle. Jak się okazuje, łowić można w Jeziorku Czerniakowskim czy w wodach parku Moczydło. - Jeziorko Czerniakowskie jest niezłe - mówi Olin. I dodaje: Raczej trzeba tam mieć łódkę np. wypożyczyć ją ze stanicy. Co można złowić w Jeziorku? - Miejscowi łowią karasie, karpie, czasem leszcze albo liny - kończy Gutowski.
Pan Andrzej dopowiada: Kanał Żerański też dobry na łowienie, jak i Nieporęt oraz Jeziorko Wilanowskie.
Ryby można łowić nie tylko w Wiśle, ale także i w innych zbiornikach na terenie Warszawy. Pytanie, czy złowione ryby np. w Jeziorku Czerniakowskim czy te łowione na Woli, można jeść? A może nawet są smaczne?
- Nie ma się czego bać! Jem ryby z każdego z tych miejsc - mówi Olin. Podobnego zdania jest pan Jurek, który to, co złowi, chętnie zjada. - Woda w Wiśle i innych zbiornikach jest czysta, więc i ryby zdrowe. - Wiem, że ludzie boją się jeść ryb z warszawskiej Wisły, bo pokutuje mit, że woda w niej jest brudna i pełna ścieków – dodaje.
Choć, jak twierdzą wędkarze, ryby można jeść, to ich zdaniem nie każda złowiona ryba jest smaczna. - Starorzecza wiślane mają czarny muł, który można wyczuć w smaku ryb - mówi Olin, który zaznacza, ze smak ryb zależy od miejsca połowu. I dodaje: To kwestia smaku. A już płoć złowiona na Pojezierzu Brodnickim smakuje jak bajka.
Czy takie ryby można kupić w sklepie? Nasi rozmówcy przyznają, że wędkarze na warszawskim odcinku nie dostarczają towaru do barów i sklepów. Ale wystarczy wyjechać za miasto, aby skosztować wiślanych ryb. - W okolicy Modlina i Grochali tak - mówi Olin. Jak dodaje, ilość złowionych tam ryb przekłada się na asortyment niejednego rybnego sklepu. - Jak mniemam, niejednej smażalni również - kończy.
Co na to sanepid? - Nie prowadzimy nadzoru sanitarnego nad jakością wody w Wiśle oraz Jeziorku Czerniakowskim pod kątem wpływu na zdrowie ryb - usłyszeliśmy w Państwowym Wojewódzkim Inspektoracie Sanitarnym w Warszawie.
Sanepid podkreśla jednak, że sprawdza, czy woda z Wisły nadaje się do picia. - Woda dostarczana do mieszkańców Warszawy spełnia warunki wody pitnej przez ludzi - mówi nam sanepid. Oczywiście, zanim trafi do naszych domów, przechodzi proces napowietrzania i uzdatniania. Jednym słowem - oczyszczania.
Sanepid informuje, że z kolei woda z Jeziorka Czerniakowskiego jest analizowana pod kątem jej przydatności do kąpieli. - Ostatnie badania świadczą o jej przydatności do tego celu - podkreśla Inspektorat.
Zieliński, który związany jest także z Okręgowym Mazowieckim Polskim Związkiem Wędkarskim w Warszawie, zaznacza jednak, że gdyby było jakiekolwiek zagrożenie, związek musiałby o tym fakcie poinformować wędkujących. A na razie, zagrożenia żadnego nie ma.
- Rzeka przed II wojną światową tętniła życiem - mówi na koniec Zieliński. - Nad jej czystymi wodami, wśród bogatej wówczas roślinności przybrzeżnej żyło mnóstwo ptactwa wodnego i żab - dodaje. Rybacy, jak opowiada, łowili ponad stukilogramowe jesiotry. Niektóre ważyły 220 kg - podkreśla. Oprócz jesiotrów w sieci wpadały łososie i trocie, które ciągnęły z Bałtyku na tarliska górnej Wisły. Dwuosobowa brygada rybacka łowiła w rejonie Warszawy do 12 ton łososi i troci rocznie.
- Jeszcze na początku lat 60. rybacy łowili po kilka ton tych szlachetnych ryb w ciągu roku. Skończyło się to, gdy w 1969 roku uruchomiono zaporę we Włocławku. Ryb było coraz mniej; przestały ciągnąć w górę rzeki łosoś i certa, połowy troci też się zmniejszyły. Dzisiaj spośród tych gatunków można złowić jedynie certę - kończy pan Andrzej.
Łowisz w Wiśle? Opowiedz nam o tym. Napisz do nas: listy_do_metrowarszawa@agora.pl