„Klątwa”, spektakl grany w Teatrze Powszechnym w Warszawie od lutego, porusza m.in. temat dominującej pozycji Kościoła katolickiego w Polsce i pedofilii w Kościele. Od premiery teatr jest atakowany przez nacjonalistów, prawicowych dziennikarzy i polityków, którzy twierdzą, że „Klątwa” obraża uczucia religijne.
Uczestnicy "Ogólnopolskiego Protestu Obrońców Świętej Wiary" chcieli zakazania sztuki i zapowiedzieli oblężenie teatru. W sobotę 27 maja doszło do zamieszek, które mogły skończyć się tragicznie.
Tydzień po zdarzeniu teatr oficjalnie zabiera głos i przedstawia swoją wersję zdarzeń.
"Odpalono przed teatrem race dymne, kilku manifestujących przeciwko spektaklowi weszło do teatru na wcześniejszy spektakl grany na Scenie Małej („Dziewczyny do wzięcia”) i przy wychodzeniu podjęło próbę siłowego wdarcia się do foyer głównego, gdzie znajdowali się widzowie „Klątwy”" - czytamy.
Później, jak relacjonuje dyrekcja, ktoś rozlał w holu kasowym żrącą substancję, przy uprzątaniu której poparzyła się pracownica teatralnej kawiarni. "Dwóch mężczyzn protestujących przeciwko teatrowi weszło na widownię i próbowało zakłócić spektakl „Klątwa” oraz odpalić race dymne".
Dyrekcja nie ma wątpliwości - "takie zachowania są niedopuszczalne, a osoby je prowokujące powinny ponieść odpowiedzialność karną".
Teatr, mimo nacisków, nie zamierza również wycofać spektaklu z repertuaru. "Konsekwentnie stoimy na stanowisku, że teatr repertuarowy jako publiczna instytucja kultury ma obowiązek realizować swoje plany artystyczne, podejmując trudne, niekoniecznie powszechnie akceptowane tematy" - pisze dyrekcja.
Na koniec wkłada kij w mrowisko, pisząc że "ostatnie wydarzenia przed Teatrem Powszechnym – brutalne ataki przy wtórze pieśni narodowych i religijnych, obecność na manifestacji kapłanów katolickich i ich błogosławieństwo dla faszyzujących, stosujących jawną przemoc bojówek – pokazują, jak trafne są diagnozy stawiane w spektaklu".