Protest przybierze formę przejazdu gwiaździstego. Taksówkarze będą protestować w całej Polsce, ale główny strajk odbędzie się w Warszawie. Jeśli to nie pomoże - tydzień później masowo zjadą do Warszawy.
Taksówkarze o godz. 7 wyjadą z sześciu miejsc w mieście. Będą blokować stolicę, by na końcu wręczyć postulaty premier Beacie Szydło.
Kierowcy licencjonowanych taksówek już zapowiadają, że na jednym proteście się nie skończy. Jeśli protest 5 czerwca nie skłoni rządu do reakcji, taksówkarze powtórzą protest w kolejnym tygodniu. Tym razem sytuacja będzie poważniejsza - do stolicy przyjadą taksówkarze z całego kraju.
Protestujący kierowcy podkreślają w swoich postulatach, że nie występują wyłącznie przeciwko Uberowi, ale wszystkim - ich zdaniem - nielegalnie działającym przewoźnikom. Są nimi wszyscy ci, którzy wykonują usługi za pomocą aplikacji, bez licencji, kasy fiskalnej oraz ubezpieczenia.
Kierowca, aby zostać taksówkarzem, musi spełnić o wiele więcej wymogów niż kierowca np. Ubera. Musi zdać egzamin i otrzymać licencję, odprowadzać opłaty korporacyjne i przede wszystkim płacić podatki i ZUS oraz uiścić wyższą składkę OC. Musi również posiadać kasę fiskalną.
Mimo że każdy kierowca Ubera powinien mieć zarejestrowaną własną działalność gospodarczą (aby odprowadzać podatki i składki ZUS), to w praktyce wielu - jeżeli nie większość - wciąż zatrudniana jest na umowy o dzieło czy zlecenie. Ci kierowcy są podpinani pod działalność partnerów Ubera.
Uber zwraca jednak uwagę, że forma współpracy nie wpływa na wymogi, które muszą spełniać kierowcy, zarówno jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa, jak i przejrzystość podatkową. "Po każdym przejeździe wystawiana jest faktura, a na partnerze spoczywa obowiązek rozliczenia przychodu" - zapewnia biuro prasowe Uber Polska.
Konflikt między taksówkarzami i kierowcami Ubera się zaostrza. Dochodzi do aktów wandalizmu czy gróźb pod adresem kierowców. 19 maja w Krakowie samochód kierowcy Ubera został oblany kwasem, a opony auta pocięto. 9 maja w Łodzi kierowca Ubera potrącił taksówkarzy, którzy wcześniej odbyli u niego kurs.
Wszystko jednak wskazuje na to, że winę ponosi opieszałość władz. Projekt nowelizacji ustawy, które regulowałaby prawo przewozu osób, miał powstać jeszcze za rządów PO- PSL. W lutym 2017 roku resort infrastruktury i transportu drogowego informował, że projekt jest już gotowy. Ale od tamtej pory nic w tej kwestii nie zostało zrobione.