Kierowca autobusu wyzwał aktora od "kur*** jeba**ch"? Zdjęcie pozwoliło rozpoznać mężczyznę

Aktor Grzegorz Małecki we wpisie na Facebooku zwierzył się, że kierowca warszawskiej linii 195 wyzwał go od kur** jeba**ch. Dzięki zdjęciu kierowcy oraz szczegółowym danym dotyczącym przejazdu udało się zweryfikować tę sytuację.

Aktor Teatru Narodowego Grzegorz Małecki opisał na Facebooku, jak został zwyzywany przez kierowcę autobusu linii 195. 

Mówię, ku**a, rusz się!

"Wsiadłem na przystanku Megasam. Kierunek centrum. Stanąłem obok kierowcy. Bo nie lubię siadać. Kierowca sympatyczny, siwy, z wąsem. Szlachciura. Brakuje tylko kontusza i szabli" - zaczyna opowieść Małecki.

"- Rusz się stąd i wejdź do środka - mówi do mnie kierowca. Zbaraniałem, bo przecież byłem w środku - opowiada nam Małecki. - A kierowca na to: Mówię, ku**a, rusz się!" - dodaje.

Następnie, jak twierdzi, kierowca krzyknął do niego: "Wysiadaj. - Przepraszam najmocniej, nic nie rozumiem, poza tym nie jesteśmy na 'ty'" - miał powiedzieć Małecki i zaproponował kierowcy, aby zwracał się do niego na "pan". To, jak mówi, rozjuszyło mężczyznę: "Nie jesteś żadnym 'panem', tylko zwykłą ku**ą, kur** jeb**a" - poinformował aktora.

Małecki zorientował się, że kierowcy chodziło o to, że stojąc przy kabinie zasłania mu widok. "Nie zorientowałem się, byłem rozkojarzony, może zmęczony. Ale myślę, że można było mnie o tym poinformować w nieco bardziej kulturalny sposób" - dodaje.

Zdjęcie kierowcy oraz dane

Aktor zrobił zdjęcie kierowcy oraz jego identyfikatorowi. "Zastanawiam się, czy określenie 'kur** je**na' w stosunku do pasażerów jest oficjalnym stanowiskiem ZTM czy szlachecką fantazją wąsatego kierowcy" - pisze Małecki.

Dzięki danym udało nam się poprosić o komentarz firmę Mobilis, w której kierowca pracuje. Na odpowiedź czekaliśmy dwa dni. Jak poinformowała nas przedstawicielka przewoźnika, zbadanie sprawy wymagało czasu - przejrzenia monitoringu oraz porozmawiania z kierowcą.

Zostały wyciągnięte konsekwencje wobec kierowcy

Zdaniem Mobilis na monitoringu widać, że mimo iż w pojeździe nie jest tłoczno, pasażer znajduje się w strefie ograniczającej widoczność kierowcy. Ta oznaczona jest żółtym kolorem na podłodze autobusu. "Pasażer w sposób rażący zasłaniał widoczność kierowcy" - czytamy. Monitoring nie rejestruje głosu, więc nie było możliwe sprawdzenie, jak potoczyła się rozmowa między panami.

Jak poinformowało biuro prasowe, została przeprowadzona rozmowa z kierowcą. Nie wiemy jednak, jaka była dokładnie wersja mężczyzny. "W związku z zaistniałą sytuacją wyciągnęliśmy wobec kierowcy wszelkie możliwe konsekwencje służbowe w postaci rozmowy dyscyplinującej z udziałem przełożonych" - czytamy w oświadczeniu firmy Mobilis Group.

Nigdy nie było zażaleń na tego kierowcę

Zgodnie z polityką Mobilis, w sytuacji, w której nie mamy jasnego dowodu, która ze stron sprowokowała konflikt („słowo przeciwko słowu”), firma musi również uwzględniać zeznania złożone w wewnętrznym postępowaniu wyjaśniającym przez pracownika. "Kierowca pracuje w naszej firmie od 2013 roku. Dotychczas nie odnotowaliśmy podobnych zdarzeń z jego udziałem" - czytamy.

Mobilis uczula pasażerów, że w autobusach komunikacji miejskiej, w szczególności w mniejszych pojazdach o jednoskrzydłowych przednich drzwiach, istnieją specjalnie oznaczone miejsca. To np. strefa bezpośrednio przy kabinie kierowcy. Pasażerowie nie powinni się tam znajdować, aby nie ograniczać widoczności w trakcie jazdy.

Mobilis podkreśla jednak, że uaża za niedopuszczalne i naganne używanie jakichkolwiek ewentualnych wulgaryzmów przez kierowcę autobusu pod adresem pasażera.

Więcej o: